Tym niemniej więcej szans na odniesienie wygranej przyznawano gospodarzom, którzy zgodnie z przedmeczowymi rokowaniami w 13. minucie objęli prowadzenie. Bestwinianom dopisało w owej sytuacji szczęście, bo piłka odbiła się od Szymona Skęczka i trafiła wprost pod nogi właściwie ustawionego Artura Sawickiego. Już jednak kwadrans później miejscowi zaliczkę stracili. Z rzutu wolnego w kierunku bramki strzeżonej przez Rafała Zielińskiego uderzył Sebastian Nowak, lot futbolówki zakończył się w... siatce, choć na aż tak duże zagrożenie nic pierwotnie nie wskazywało.

Jeszcze bardziej obfite łupy obie ekipy zanotowały w drugiej połowie meczu w Bestwinie. Gra szczególnie zyskała na atrakcyjności po usunięciu z boiska za dwie żółte kartki Mariusza Dusia w 50. minucie. O dziwo po upływie 120. sekund od przykrego dla gospodarzy zdarzenia ponownie wyszli na prowadzenie. Po „rogu” zza pola karnego zasłoniętego Szymona Prostackiego zaskoczył Adrian Nycz. Goście stałe fragmenty egzekwowali natomiast wcale nie gorzej. Potwierdzeniem tego kolejne trafienia Spójni – z 77. minuty Tomasza Mrówki finalizującego korner swojej drużyny oraz z 82. minuty Dawida Piguły, który znalazł się w dobrym momencie na tzw. długim słupku po wrzutce z rzutu wolnego. Zebrzydowiczanie realnie mogli myśleć więc o końcowym sukcesie, ale... w ostatniej akcji meczu nie upilnowali Macieja Mólla, który przysporzył zespołowi z Bestwiny odrobinę radości.

Pomimo remisu rzutem na taśmę bestwinianie wspominali po potyczce o niedosycie. – Rywal przyjechał po punkt i swoje osiągnął. Szkoda, że przyszło nam grać tak długo w osłabieniu, bo zrobiło się nerwowo, czego pokłosiem były gole po stałych fragmentach – stwierdził opiekun miejscowej drużyny Sławomir Szymala.

Protokół meczowy poniżej.