Goście ani myśleli ułatwiać zadanie grającej „o coś” Spójni. W 10. minucie przeprowadzili skuteczną akcję, w czym kolosalna zasługa Damiana Chmiela. Pomocnik Podbeskidzia II ograł kilku rywali i przymierzył nie do obrony dla bramkarza, zdobywając jedyną bramkę w premierowych 45. minutach ciekawych beskidzkich derbów.

To jednak dalece niepełny obraz wspomnianej połowy, w której na samym początku zespół dowodzony przez Mateusza Wranę mógł zadbać o wymarzone otwarcie potyczki. Raptem po kilkunastu sekundach Wiktor Piejak znalazł się niepilnowany na 8. metrze, lecz w piłkę trafił źle. Za moment rzut wolny przyniósł dogranie po ziemi Piotra Tomiczka i strzał Marcina Mizi, sparowany przez Krystiana Wieczorka. W 8. minucie z kolei sam od połowy w kierunku bramki rezerw Podbeskidzia podążał Miłosz Misala, ale i ten zryw miejscowych nie przełożył się na zysk strzelecki.

W przerwie trener mistrza IV-ligowego Marek Sokołowski dokonał szeregu zmian w składzie, na ławkę powędrowali m.in. piłkarze. najbardziej doświadczeni – Chmiel oraz Giorgi Merebaszwili. Z ostrożności również boisko opuścił upomniany wcześniej żółtą kartką Paweł Szumiński. – Nie mieliśmy „napinki” na wynik. Chcieliśmy oczywiście wygrać, ale bardziej chodziło nam o to, aby podtrzymać kluczowych zawodników w pewnym rytmie meczowym – przyznaje szkoleniowiec bielszczan.

Do odniesienia zwycięstwa konsekwentnie dążyli za to landeczanie. W 59. minucie czytelny ku temu sygnał dał kierujący futbolówkę do „sieci” Piejak, który w tyleż ekwilibrystyczny, co i widowiskowy sposób sfinalizował dośrodkowanie Tomiczka z rzutu rożnego. Losy meczu – i wicemistrzostwa zarazem – rozstrzygnięte zostały na korzyść Spójni w doliczonym czasie gry. W polu karnym piłki ręką dotknął leżący na murawie Maciej Felsch. Dojrzał to sędzia, do „11” podszedł Jakub Wojtyła, po którego strzale zapanowała w Landeku euforia. I o tyle trudno się jej dziwić, że tak udanego sezonu miejscowy klub jeszcze w swoich dziejach nie miał. – Byliśmy drużyną, która bardziej chciała wygrać, czemu trudno się dziwić przez pryzmat barażów, jakie czekają naszego dzisiejszego rywala – mówi trener Spójni.