Po bramce Karola Kubieńca w 3. minucie spotkania, kiedy to pokonał Jakuba Kucza strzałem po „długim” rogu z narożnika pola karnego, mogło się wydawać, że mecz potoczy się w myśl dobrze znanego scenariusza - podopieczni Seweryna Kośca zepchną gości do defensywy i będą zdobywać kolejne bramki. Ale już w 8. minucie okazało się, że będzie inaczej. Jakub Puzoń zdobył bramkę w sytuacji sam na sam po akcji rozegranej z udziałem Damiana Zyzaka Bartosza Wojtkowa. Po tej wymianie ciosów goście nastawili się na szybkie kontrataki, a miejscowi prowadzili grę i stwarzali sobie sytuacje. Strzały Patryka Kłyszyńskiego, Kacpra Mariana czy Jakuba Pieterwasa bronił jednak w dobrym stylu Kucz. Goście odpowiedzieli zmarnowaną sytuacją Artura Miłego, który spudłował w sytuacji sam na sam. Starania GKS-u przyniosły zamierzony efekt po pół godzinie gry, kiedy swojego drugiego gola zdobył Kubieniec. Piłka spadła pod jego nogi po wcześniejszym strzale w słupek Kłyszyńskiego, a pomocnik miejscowych skutecznie wykorzystał dobitkę z 14. metra.
 


Po 7. minutach drugiej połowy sympatycy gospodarzy mogli odetchnąć, bo ich zawodnicy uzyskali jeszcze wyższe prowadzenie. Marek Zuziak wykorzystał dogranie Kubieńca z rzutu rożnego i głową pokonał golkipera Wisły. Gdy wydawało się, że mecz potoczy się do końca pod dyktando miejscowej drużyny, ekipa ze Strumienia zdobyła bramkę kontaktową. W 72. minucie w polu karnym faulowany był Puzoń, a rzut karny na gola zamienił Marcin Urbańczyk. Po chwili nerwowej gry sytuację na boisku uspokoił kapitan GKS-u Marcin Byrtek, który przyzwyczaił w tym sezonie do tego, że z 11. metrów nie zwykł się mylić. Tym razem nie była to jednak „11” a strzał po ziemi po wcześniejszym przyjęciu tyłem do bramki. Wisła nie zamierzała pogodzić się z porażką i do końca próbowała zmienić rezultat meczu. Sił i pomysłów starczyło na trzeciego gola z ostatniej minuty regulaminowego czasu gry. Po asyście Miłego w sytuacji sam na sam Wojtków pewnie pokonał Adriana Rodaka. Tak to po zaskakująco ciężkiej przeprawie GKS powiększył swój dorobek o 3 punkty.

- Mimo tego, że zwycięzców się nie sądzi, to nas sądzić dziś trzeba. Zdobyliśmy 4 gole, ale w defensywie zagraliśmy słabo, a do tego byliśmy nieskuteczni. Mecz był rozgrywany „falami”, a dobre momenty przeplataliśmy słabszymi okresami gry. Na plus należy zaliczyć dyspozycje Karola Kubieńca, który rozegrał bardzo dobre zawody. To był najsłabszy w naszym wykonaniu mecz w przekroju całego sezonu, dlatego należy cieszyć się, że zdobyliśmy punkty - podsumowuje szkoleniowiec gospodarzy.

- O wyniku zdecydowały detale, a w naszych poczynaniach w decydujących momentach zabrakło dokładności. Mimo tego, że zdobyliśmy 3 bramki na tak trudnym terenie, to wracamy do domu bez punktu. Muszę docenić moich zawodników, bo zostawili na murawie dużo zdrowia i pokazali, że potrafią grać w piłkę. Tym bardziej szkoda, że nie udało się wykorzystać słabszego dnia faworyta - mówi Szymon Stawowy, trener Wisły Strumień.