– Pierwsza część meczu nie ułożyła się po naszej myśli. Złe wyprowadzenie piłki rywal w podobny sposób z kontry wykorzystał, przez co zostaliśmy postawieni w sytuacji, w której musieliśmy odrabiać straty – opowiada Krzysztof Bąk, szkoleniowiec GLKS-u, który wobec pomyłek „w tyłach” na przerwę udał się przegrywając 0:2 z ekipą JUW-e Jaroszowice.

Błyskawicznie po pauzie gospodarze „odbudowali” rezultat. W 48. minucie idealnym dośrodkowaniem popisał się Wiktor Matlak, a Kacprowi Śleziakowi nie pozostało nic innego, jak ulokować piłkę w siatce. Również w 57. minucie efekt zakusów ofensywnych GLKS-u był identyczny. Maciej Marzec wykonał dobry pressing, a K. Śleziak na raty golkipera gości pokonał. Takim też remisowym stanem mecz się zakończył.
 


To jednak nie konsekwencja wyrównanej batalii, ale sporej niemocy strzeleckiej wilkowiczan. Losy meczu przechylić usiłowali m.in. Dominik Kępys i Marzec, a w bodaj najlepszej z sytuacji Maciej Marek obił poprzeczkę z pomocą interweniującego bramkarza JUW-e. Miejscowi nie wykorzystali zarazem faktu, że po „cegle” dla swojego golkipera konkurent kończył mecz w okrojonym składzie. – Atakowaliśmy do samego końca, bo chcieliśmy wygrać. Nie kalkulowaliśmy z myślą o pucharowym finale, bo najpierw było przed nami do wykonania konkretne zadanie w lidze i nikt się specjalnie nie oszczędzał – przekonuje trener wilkowickiego zespołu.