Dwóch beniaminków ligi okręgowej piłkarze z Dankowic surowo pokarali. Trzeci srodze ich pomścił. W Cięcinie doszło do największej dotąd niespodzianki w tym sezonie.

pasjonat_dankowice Po efektownych zwycięstwach 7:0 nad Czarnymi Jaworze i 4:0 w konfrontacji z cieszyńskim Piastem, wydawało się, że Pasjonat pójdzie „za ciosem” w Cięcinie i odnotuje hat-trick na beniaminkach. Nic jednak bardziej mylnego. Goście nie tyle co przegrali, ale zostali rozbici w sposób dotychczasowemu liderowi rozgrywek nie przystający.

Obrazowo do przegranego 0:5 spotkania ze Świtem odniósł się trener dankowiczan, Artur Bieroński: – Pędzący pociąg wykoleił się. Zabitych nie ma, ale ranni owszem. I to dotkliwie – stwierdził. Co stało się z zespołem, który wcześniej ani razu nie dał się zaskoczyć? – Nie mogę jeszcze dojść do siebie, a na pytanie ciężko odpowiedzieć. Być może trochę zbyt lekceważąco podeszliśmy do rywala, który rozegrał bardzo dobre spotkanie i przewyższał nas w każdym elemencie. My zupełnie nie mieliśmy pomysłu na grę. To nie był nasz dzień. Ale trzeba też zwrócić uwagę, że brakowało nam takiego zwykłego, sportowego szczęścia – tłumaczył szkoleniowiec Pasjonata.

Obie drużyny po sobotnim starciu zrównały się dorobkiem punktowym, stosunek bramkowy nieznacznie lepszy mają futboliści z Dankowic. Co ciekawe, Świt w najbliższej kolejce ligowej sprawdzi na wyjeździe... lidera z Wisły.