W pierwszej połowie na boisku w Pogórzu toczył się w miarę wyrównany pojedynek. Obie drużyny próbowały „napocząć” swojego rywala. Bramka otwierająca wynik padła w 20. minucie po indywidualnej akcji Mikołaja Stasicy prawą stroną boiska, skąd dośrodkował piłkę na 3. metr. Tam czekał już Kacper Grochowalski, któremu nie pozostało nic innego, jak tylko dostawić nogę. Gospodarze mogli odpowiedzieć kilka chwil później, kiedy to Przemysław Górecki wszedł dynamicznie w pole karne gości, oddał strzał po „długim” słupku, ale Wiesław Arast stanął na wysokości zadania.

Druga odsłona rozpoczęła się znakomicie dla gości. Już 120. sekund po wznowieniu gry Patryk Semik dograł do Dawida Nowaka, który z 16. metra technicznym uderzeniem nie dał szans Marcinowi Nawrockiemu. Czym dalej w mecz, tym większą przewagę uzyskiwali przyjezdni. Stwarzali sobie wiele sytuacji, ale choćby Semik, Grochowalski czy Stasica nie potrafili znaleźć recepty na dobrze prezentującego się bramkarza LKS-u. Zmieniło się to w 70. minucie - Semik obsłużył prostopadłym podaniem Stasicę, a ten minął golkipera w sytuacji sam na sam i udem skierował futbolówkę do siatki. Niebawem rezultat meczu ustalił Kacper Najzer po świetnym prostopadłym podaniu wprowadzonego na boisko Mateusza Kalfasa.
 


- Pierwsza połowa ze wskazaniem na nas, chociaż rywal zaprezentował się też bardzo dobrze. Widać rękę trenera Hanzela. Z upływem czasu zyskiwaliśmy przewagę i stwarzaliśmy sobie sytuacje bramkowe – podsumował Sławomir Szymala, szkoleniowiec Podhalanki.

- Wynik na pewno nie satysfakcjonuje. W mojej opinii jest za wysoki. Mówiłem w szatni zawodnikom, że nasza gra do 60. minuty napawała optymizmem. Realizowaliśmy nasze założenia. Cieszy przede wszystkim to, że nie zwieszamy głów, a chłopaki już pytają o następny trening i są dobrze nastawieni przed kolejnymi meczami. Podhalanka zasłużenie jest tak wysoko w tabeli - powiedział nam po meczu Łukasz Hanzel, trener gospodarzy.