- Szanujemy ten punkt. Hipokryzją byłoby stwierdzenie, że powinniśmy wygrać. Mieliśmy momenty, gdzie my przeważaliśmy, ale rywal też nas zmusił do wysiłku w obronie. Najważniejsze, że był to nasz kolejny dobry mecz i zrealizowaliśmy nasze założenia - mówi Patryk Pindel, szkoleniowiec Spójni. 

 

Wszystko, co najważniejsze w tym meczu wydarzyło się w pierwszej części. Jako pierwsi "cios" wymierzyli landeczanie. W 30. minucie dogranie Giorgiego Merebaszwiliego z rzutu rożnego na gola zamienił Kamil Turoń, który przytomnie odnalazł się w podbramkowym chaosie. Tuż przed przerwą, a konkretniej w 44. minucie, do remisu doprowadzili częstochowianie. Piłkarz Victorii głową zamknął dośrodkowanie z rzutu wolnego. 

 

Ogólnie, nie był to mecz, w którym było multum sytuacji strzeleckich. Ot, typowo piłkarskie szachy. Po zmianie stron wynik nie uległ zmianie, jednak z szans Spójni warto odnotować próby Wojciecha Pisarka i Merebaszwiliego, który nie wykorzystał sytuacji sam na sam.