Nic dziwnego, iż obiekt w Cygańskim Lesie wypełnił się dziś kibicami po brzegi. Sporo ludzi chciało obejrzeć potyczkę Rekordu z drużyną LKS-u Goczałkowice-Zdrój. To był absolutny hit tej kolejki w III lidze gr. 3, a i sporo ludzi chciało zobaczyć "w akcji" byłego reprezentanta Polski, Łukasza Piszczka. Rekord w konfrontacji z liderem wypadł jednak rewelacyjnie. Słowa uznania należą się zawodnikom oraz sztabowi szkoleniowemu bielszczan, gdyż ten przygotował zespół wyśmienicie na mecz z bardzo wymagającym rywalem. 

 

Już od początku meczu "rekordziści" narzucili LKS-owi własną filozofię gry. Dwie bardzo dobre sytuacje w pierwszych minutach miał Marcin Wróbel. Wpierw napastnik "ostemplował" poprzeczkę, a chwilę później trafił w słupek bramki. Wreszcie jednak bielszczanie dopięli swego. W 11. minucie Piszczek popełnił błąd, źle podając do partnera z zespołu, a przechwyconą piłkę Szymon Wróblewski ulokował w siatce. Gro pracy przy tym trafieniu wykonał 16-letni Filip Waluś, który wywarł skuteczny pressing. Ostatecznie ten gol ustalił losy pierwszej połowy. Przyjezdni szukali bramki wyrównującej, lecz skutecznie im to uniemożliwiała świetnie dysponowana w tej konfrontacji defensywa Rekordu. 

 

Po przerwie gospodarze postawili na grę z kontrataku, co okazało się być skuteczną taktyką. Gdyby nie bramkarz LKS-u. Patrzyk Szczuk, który dobrze interweniował przy próbach Wróbla i Bartłomieja Wróblewskiego, wynik mógł być bardziej okazały. Golkiper przyjezdnych skapitulował jednak w 63. minucie, gdy Tomasz Nowak wykorzystał dogranie od Szczepana Muchy. To trafienie przesądziła o losach hitowej potyczki. Dla LKS-u Goczałkowice-Zdrój była to pierwsza ligowa porażka w tym sezonie.