Po godzinie rywalizacji żywczanie dysponowali w domowej konfrontacji konkretną zaliczką w postaci prowadzenia 2:0. Na finiszu goście przystąpili jednak do ofensywy, która przyniosła im końcowy sukces. – Rzadkiej urody gol, zmniejszający naszą przewagę na 2:1, napędził grę Czarnych. Do tego momentu wszystko układało się po naszej myśli. Skorygowaliśmy ustawienie w porównaniu do poprzedniego spotkania i zdało to egzamin – zaznacza trener Górala Bartosz Woźniak.

Kiedy Czarni w końcowych minutach wyrównali, błyskawiczną ripostą ekipy z Żywca mogło być trafienie Patryka Semika, który z bliskiej odległości futbolówkę posłał niestety ponad bramką. – Wszyscy podnieśliśmy już ręce wysoko w geście radości. Cóż, była ona przedwczesna, a w dodatku zmarnowana „setka” strasznie się na nas zemściła. Zapłaciliśmy kolejne frycowe beniaminka – uważa szkoleniowiec żywieckiej drużyny.
 



Dodaje, że swoim podopiecznym nie ma nic do zarzucenia, bo ci na miarę możliwości przeciwstawili się solidnemu przeciwnikowi. – Po blamażu w Tychach nie było łatwo się podnieść. Tymczasem drużyna „na maksa” walczyła, bo naprawdę bardzo chcieliśmy się przełamać. Na razie to widocznie nie ten moment. Postawa w każdym razie buduje i wierzę, że w końcu punkty zaczniemy zdobywać – podsumowuje Woźniak.

Górala czeka teraz seria derbowych meczów IV-ligowych. W niedzielę najbliższą żywczanie zawitają do Ustronia, następnie podejmą „dwójkę” Podbeskidzia. Do tej pory nie otwarli punktowego dorobku, będąc w tym gronie na równi z piłkarzami Unii Książenice i LKS-u Bestwina.