Na jakość widowiska w meczu LKS-u Czaniec z Orłem nikt nie mógł narzekać. Było w nim wszystko, co w futbolu najlepsze, choć dla ekipy z Łękawicy było to bardzo pechowe spotkanie. Zespół z Żywiecczyzny przegrał po bramce straconej w samej końcówce meczu. Wcześniej arbiter nie uznał bramki zdobytej przez Rafała Hałata, rzutu karnego nie wykorzystał Piotr Jaroszek, a w dodatku Orzeł kończył mecz w "10" po czerwonej kartce młodego Jakuba Michalca. – Zaczęliśmy rundę bardzo pechowo. Obiektywnie byliśmy zespołem lepszym. Remis byłby zdecydowanie bardziej sprawiedliwym wynikiem, ale taka już jest piłka nożna.  – Plus jest taki, że jest to optymistyczny prognostyk na przyszłość, bo graliśmy naprawdę niezłą piłkę. Mam też nadzieję, że limit pecha już wykorzystaliśmy, bo w tym meczu mieliśmy go sporo – komentuje Jaroszek. 

Dla naszego rozmówcy był to debiut w szeregach ekipy z Łękawicy.  Jak ocenia Jaroszek swój występ? – Mi grało się dobrze, ale wiadomo, że siedzi w głowie ten karny i wynik. Jakbyśmy wygrali, to byłyby zupełnie inne nastroje, a tak mam lekkiego doła, ale takie jest życie. Walczymy dalej – przyznaje były zawodnik m.in. Górala Żywiec, Skałki Żabnica czy Rekordu Bielsko-Biała.