Przewagę na początku meczu osiągnęli podopieczni Wojciecha Białka, którzy imponowali pewnością siebie w swoich poczynaniach i przeważali przez premierowe 25. minut pierwszej połowy. Po kwadransie okrasili swoją grę golem- Filip Gajda wygarnął piłkę sprzed linii końcowej boiska, zagrał do Damiana Zajączkowskiego, który idealnie dośrodkował na głowę wbiegającego w pole karne Jakuba Raszki. Zawodnik gospodarzy uprzedził obrońcę i „szczupakiem” pokonał Łukasza Byrtka. Im dalej w mecz, miejscowi niejako tracili rezon i pozwalali na coraz więcej przyjezdnym. Być może wpływ na ich postawę miał faul zawodnika Orła po którym Gajda musiał opuścić plac gry.

 

Po wydarzeniu, które wzbudziło wiele kontrowersji, arbiter prowadzący zawody uznał, że przewinienia nie było i nakazał kontynuowanie meczu. Wtedy przebudzili się zawodnicy Tomasza Fijaka. Kwintesencją ich dobrej postawy były 2 gole zdobyte pod koniec pierwszej połowy. Najpierw w 43. minucie po szybkim kontrataku i dośrodkowaniu zamieszanie w polu karnym wykorzystał Szymon Byrtek i pewnym strzałem umieścił piłkę w bramce strzeżonej przez Patryka Riabowskiego. Gdy zegar wskazywał ostatnią minutę regulaminowego czasu gry goście prowadzili po bramce Mateusza Bieguna, który pokonał golkipera miejscowych strzałem głową z bliskiej odległości po dobrze wykonanym dośrodkowaniu z rzutu wolnego.

 

 

MRKS od początku drugiej połowy próbował doprowadzić do remisu. Jednak o ile w pierwszej połowie gra gospodarzy była nacechowana pewnością siebie, o tyle po powrocie na boisko po przerwie w ich poczynania wkradła się nerwowość. Miejscowi musieli się też liczyć z tym, że taki sposób gry może narazić ich na kontry. Momentem przełomowym była czerwona kartka, którą za faul w ofensywie w 70. minucie otrzymał Patryk Marczyński. MRKS zdołał doprowadzić do wyrównania w 87. minucie za sprawą Marcina Mizi, który wykorzystał sytuację sam na sam.

 

- Znów doprowadziliśmy do sytuacji, w której musieliśmy gonić wynik. Chciałoby się, żeby te mecze były pod naszą kontrolą, szczególnie, że dziś zaczęliśmy bardzo dobrze. Trzeba też zaznaczyć, że goście przy stanie 2:1 groźnie kontratakowali i mogli mecz wygrać. Strzeliliśmy wyrównującą bramkę w 87. minucie, ale nasze ambicje były zdecydowanie większe - podsumował mecz szkoleniowiec gospodarzy.