Na wstępie nadmienić należy o sportowym aspekcie meczu. Na boisku nie było bowiem widać żadnej różnicy między zespołem z IV ligi a szczebla okręgowego. – Zmierzyły się dwie równorzędne drużyny. Mało tego, uważam, że nie zasłużyliśmy na porażkę. Mieliśmy od GKS-u więcej z gry i gdy weźmiemy pod uwagę okazje bramkowe – komentuje niepocieszony szkoleniowiec pokonanych Krzysztof Bąk. Co ciekawe, w dosyć podobnym tonie wypowiada się opiekun „Fiodorów” Maciej Mrowiec. – Cieszymy się z tego, że wyjechaliśmy z pucharem. Przeciwko Góralowi nigdy nie gra się łatwo – zaznaczył szkoleniowiec przyjezdnych.


Podczas 90. minut rywalizacji nie zabrakło zaciętej walki. – Sporo było niestety fauli zupełnie niepotrzebnych, brzydkich i złośliwych. Futbolu natomiast i bramkowych sytuacji niewiele. Z racji wielu personalnych podtekstów i przeszłości naszych zawodników wszyscy znali się doskonale i było to widoczne – dopowiada Mrowiec, podczas gdy trener Bąk nie był usatysfakcjonowany poziomem sędziowania. – Rywal zagrażał nam tylko stałymi fragmentami. Było ich mnóstwo bo sposób sędziowania był nazwijmy to dziwny. Arbiter gwizdał każde dotknięcie przeciwnika przez naszych zawodników – wyjaśnia Bąk.

GKS puchar tym samym obronił w okolicznościach szczęśliwych, wcale nie zaprezentował poziomu, jaki IV-ligowiec w takim starciu z niżej notowanym konkurentem powinien. – Zabrakło nam szczęścia. Był to finał, więc obie drużyny chciały wygrać i kontynuować przygodę z pucharem. Ja mogę być bardzo zadowolony z postawy drużyny – kończy szkoleniowiec Górala.