- Bardzo szkoda tego meczu. Każdy kto widział to spotkanie przyzna, że remis byłby wynikiem sprawiedliwym. Taka jest jednak piłka. Zmierzyliśmy się z solidnym rywalem, który aspiruje do najwyższych celów w tej lidze i zaprezentowaliśmy się z solidnej strony. To cieszy - przyznał po meczu Tomasz Kocerba, szkoleniowiec Spójni.

 

Premierowy kwadrans był dość nerwowy w wykonaniu landeczan. Sparta, wysokim pressingiem, mocno napsuła krwi gospodarzom. Spójnia jednak początkowy fragment przytrzymała i z każdą kolejną minutą czuła się pewniej na boisku. Bardzo aktywny w ofensywie był Miłosz Misala, który często "wjeżdżał" z bocznych stref. W dobrej okazji znalazł się Koki Togitani - Japończykowi zabrakło właściwej decyzji. Finalnie pierwsza część zakończyła się bez bramek. 

 

To, co najważniejsze w futbolu zobaczyliśmy po zmianie stron. Już w 50. minucie na prowadzenie wyszła Sparta, zamieniając na gola rzut rożny. Nieco ponad kwadrans potrzebowali gospodarze, aby odpowiedzieć. Togitani otrzymawszy świetne podanie od Igora Mencnarowskiego ulokował piłkę w siatce. Wydawało się, że Spójnia pójdzie po kolejny brakowy "łup", wszak przejęła boiskową inicjatywę. W samej końcówce jednak decydujący "cios" wymierzyli katowiczanie. Ponownie na gola zamieniając korner.