Wcale jednak gra na dwóch napastników, co można było obserwować już w poprzednich kilku spotkaniach, nie przełożyła się na ofensywną jakość Podbeskidzia. I owszem, bielszczanie wypracowali sobie wyborną okazję w pierwszej połowie, ale i mocno wątpliwego rzutu karnego wykorzystać nie zdołali. Sam poszkodowany Valerijs Sabala przegrał pojedynek z Łukaszem Sapelą w 41. minucie meczu. Groźnie, choć również sporadycznie, ripostowali piłkarze Miedzi. W 20. minucie Petteri Forsell uderzył atomowo, ale na nieszczęście dla siebie tylko w poprzeczkę. Z kolei próbę byłego zawodnika Podbeskidzia Franka Adu Kwame wyłapał Rafał Leszczyński.

Kibice liczący na przełamanie „Górali” po zmianie stron opuszczali trybuny Stadionu Miejskiego rozczarowani – tak końcowym, bezbramkowym rezultatem, jak i grą podopiecznych Adama Noconia. Strzały Łukasza Sierpiny i Kacpra Kostorza, które de facto Sapeli nie miały prawa zaskoczyć, to zdecydowanie zbyt mało, aby wystawić bielskiej drużynie ocenę pozytywną.

Podbeskidzie zanotowało już 12. remis w sezonie, zdecydowanie w tej statystyce przewodząc w I-ligowej stawce. Wiosną natomiast po raz piąty w meczu bielszczan padł wynik przez piłkarskich fanów najmniej lubiany.