W niedzielny mecz „Górale” weszli jednak bardzo dobrze. W 8. minucie mieli pierwszą okazję, by gola strzelić, ale uderzenie Gugi Palawandiszwiliego z rzutu wolnego zza pola karnego poszybowało zbyt wysoko. Trafienia goście doczekali się w 18. minucie. Akcję zainicjował Łukasz Sierpina, dośrodkował w pole karne Filip Modelski, a zamknięcia w sposób idealny dokonał Przemysław Płacheta. Ten też zawodnik był bohaterem przy bramce podwyższającej wynik na korzyść Podbeskidzia. W 23. minucie Sierpina wyprowadził kontrę, której finalnym efektem był celny strzał Płachety w sytuacji sam na sam z golkiperem suwalskiej drużyny. Wigry na rozpędzonych podopiecznych Krzysztofa Brede sposobu znaleźć nijak nie potrafiły. W 31. minucie kolejną zaczepną próbę przyjezdnych zwieńczył Valerijs Sabala, ale tym razem gol nie padł. Podobnie, jak przy okazji kilku innych groźnych wypadów bielskiego zespołu, całkowicie kontrolującego przebieg wydarzeń.

Równie dobrze piłkarze Podbeskidzia byli dysponowani po zmianie stron, aplikując przeciwnikom następne gole. W 53. minucie błysnął łotewski napastnik „Górali”, który uderzeniem w samo okienko zaskoczył Damiana Węglarza. Niczym rasowy snajper zachował się także w 60. minucie, gdy bielszczanie powtórnie fetowali bramkowy zysk. Przy rezultacie 4:0 tempo gry ordynowane przez przyjezdnych spadło, pojawiły się błyskawicznie szanse dla Wigier, by dystans chociaż nieznacznie zniwelować. W 67. minucie Martin Adamec strzelił w kierunku „świątyni”, ale Wojciech Fabisiak był na posterunku. Podbeskidzie poprawy wyniku mogło dokonać w 80. minucie, ale Miłosz Kozak kopnął futbolówkę zbyt lekko, aby Węglarz skapitulował. Zrehabilitował się w pełni w doliczonym czasie, zamykając iście popisowe spotkanie w wydaniu swojej drużyny.