Goście dali się zdominować w premierowym fragmencie spotkania w Żywcu. Wystarczył kwadrans, by Grzegorz Szymoński zapewnił Góralowi pokaźną zaliczkę, bo za taką uznać należy bez dwóch zdań prowadzenie 3:0. – Zapłaciliśmy surową cenę za to, że tydzień wcześniej rywalizowaliśmy na znacznie mniejszym boisku w Rajczy. Potrzebowaliśmy kilkunastu minut, żeby się zaadoptować. Słabo się przesuwaliśmy za akcjami przeciwnika, byliśmy ospali w naszych poczynaniach, a na dodatek popełnione indywidualne błędy Góral bezwzględnie wykorzystał – wspomina Michał Pszczółka, grający trener Tempa, biorąc znaczną część winy za feralny start w prestiżową potyczkę... na siebie.
 



Jak dodaje szkoleniowiec, „demolka” z początkowej fazy meczu 6. kolejki „okręgówki” (RELACJA) zmobilizowała jego drużynę. – Po „gongach” przebudziliśmy się. Reakcja była właściwa i w zasadzie od 30. minuty nie pozwalaliśmy żywczanom na zbyt wiele. Sami przeszliśmy na inny system, męczyliśmy rywala atakami, notowaliśmy mnóstwo przechwytów, ale w całości strat odrobić się niestety nie udało – wspomina Pszczółka, którego podopieczni dokonali jedynie kosmetyki wyniku za sprawą trafienia autorstwa Mateusza Szustera.

Najbliższa sobota przynosi dla puńcowian kolejną potyczkę „wagi ciężkiej”. Na półmetku rundy grupy mistrzowskiej futboliści Tempa podejmą również podrażniony stratą punktów z ubiegłej soboty Beskid Skoczów.