
Powtórka z niezaprzeczalnej rozrywki
Strzelanie goli wyraźnie spodobało się piłkarzom z Łękawicy, którzy dają ligowym rywalom do myślenia wobec uzyskiwanych znaczących strzeleckich łupów.
Już w 2. minucie potyczki, w której rywalem był Żuraw Krzeszów, reprezentant Żywiecczyzny „napoczął” konkurenta. Kamil Gazurek wykonał dośrodkowanie, które sfinalizował niezawodny Damian Chmiel. Im dalej w las, tym... Orzeł powiększał bramkowy bilans. W efekcie na przerwę schodził mając ich w zanadrzu 6, a szczególnie imponująco wyglądał hat-trick innego ze świetnie dysponowanych egzekutorów – Seweryna Caputy. Żuraw odpowiedział raptem raz w następstwie rzutu wolnego.
– Tempo narzuciliśmy w pierwszej połowie duże i przeciwnik nie był w stanie nam kroku dotrzymać. Ćwiczymy atak pozycyjny, bo tak przyjdzie nam grać w większości meczów ligowych. Nie graliśmy jednak typowo na wynik, dlatego w przerwie wprowadziłem na boisku wszystkich zawodników rezerwowych – opowiada trener łękawiczan Krzysztof Wądrzyk.
Jako, że w składzie Orła nie było już m.in. Chmiela czy Caputy, ofensywny entuzjazm istotnie opadł. Ostatnie trafienia w sparingu z perspektywy ekipy z Łękawicy należały do Filipa Moiczka i Kudzo Chiwary, jednak zanim to ustalenie rezultatu nastąpiło, piłkarze z Krzeszowa zdołali 2-krotnie znaleźć drogę do siatki. Tym samym test-mecz zakończył się hokejowym rozstrzygnięciem 8:3 – identycznym, jak przed tygodniem, gdy Orzeł rywalizował z Tempem Białka.
– Jak widać po golach straconych nie wszystko jest idealnie, a błędy wymagające wyeliminowania jeszcze się pojawiają. Trudno zarazem nie być zadowolonym, gdy tyle się strzela po całkiem fajnym meczu, w którym przeciwnik nie unikał gry w piłkę – tłumaczy Wądrzyk.