Mecz minionej kolejki z rywalem z Dankowic był dla GLKS-u trudny. Zwłaszcza, że do przerwy goście dominowali, a prowadzenie 2:0, jakie uzyskali było w pełni zasłużone. Druga połowa to już przysłowiowa inna para kaloszy. Piłka lądowała wyłącznie w siatce bramki Pasjonata, a najbardziej defensywie dankowiczan się we znaki dał Dominik Kępys. Hat-trick snajpera to objaw rosnącej skuteczności w egzekucji, a jej nie byłoby bez poprawy jakości gry całej drużyny. Finisz opisanego pokrótce spotkania był taki, że gospodarze wobec wygranej 4:2 dopisali do swojego dorobku „maksa” numer 4. w obecnym sezonie „okręgówki”, przesuwając się na 8. miejsce w tabeli.

 


 

– W końcu w Wilkowicach obejrzeliśmy taki mecz, w którym zmiennicy odegrali istotną rolę po naszej stronie. Rywal trochę się wyszumiał, a my go w drugiej części zdominowaliśmy – zauważa szkoleniowiec wilkowiczan Krzysztof Bąk. – Konkluzja jest dla nas bardzo radosna i tyczy się też naszej dobrej formy w tej fazie jesieni – prawdziwych mężczyzn poznaje się po tym, jak kończą. Nam wróciła skuteczność, wyraźnie się pozbieraliśmy, a na tej podstawie można liczyć, że uda się coś jeszcze punktowo dołożyć. Zameldowaliśmy się w środku tabeli i patrzymy już w górę – wnikliwie analizuje trener zespołu z Wilkowic.

GLKS zaliczy teraz trudne wyjazdy – do Jaworza i Bojszów, gdzie będzie chciał potwierdzić swoje walory. Najważniejszym wydarzeniem z perspektywy wilkowickiego klubu będzie jednak bez wątpienia awizowany na 13 listopada finał Pucharu Polski na szczeblu podokręgu bielskiego, w którym nominalna „dwójka” GLKS-u stawi czoła IV-ligowej Spójni Landek.