
Problem mentalny aż nadto widoczny
W Ornontowicach kibice zobaczyli dwa oblicza meczu – pierwsze, do bólu wyrównane, w którym przez ponad godzinę utrzymywał się bezbramkowy remis, i drugie, w którym Gwarek urządził sobie strzelecki pokaz, wykorzystując każdą słabość mentalną rezerw Rekordu.
Pierwsza połowa nie zapowiadała pogromu. Obie drużyny grały z respektem wobec siebie, szukając szans, ale nie ryzykując zbyt wiele. Jak przyznał po meczu szkoleniowiec Rekordu II Bielsko-Biała, Szymon Niemczyk – to jego zespół miał nawet więcej z gry i prezentował się przyzwoicie. - 60 minut przyzwoitej gry, wiadomo z lepszymi i gorszymi fragmentami, ale jednak było ok, 0:0 i raczej to my mieliśmy więcej z gry - powiedział w rozmowie ze stroną klubową.
Jednak gdy w 56. minucie padł pierwszy gol – a jego autorem był Dominik Miłek – wszystko się posypało. Sygnał do ataku Gwarka był jak zapalnik. Dziewięć minut później Miłek podwyższył na 2:0, a goście wyglądali jak sparaliżowani. W odstępie zaledwie 13 minut Gwarek zdobył cztery bramki, zadając kolejne ciosy oszołomionemu Rekordowi II.
Goście próbowali ratować honor – w 75. minucie Olaf Sobik zdobył gola na 4:1, ale to był tylko moment wytchnienia przed kolejnym uderzeniem. W 77. minucie Sewerin ponownie podwyższył przewagę gospodarzy, a w końcówce dzieła zniszczenia dopełnił – po raz czwarty w tym meczu – Miłek, ustalając wynik na 6:1.
Po meczu trener Niemczyk nie owijał w bawełnę. - Tu nie jest potrzebny trener, tylko psychoterapeuta – rozpoczął swoją szczerą i mocną wypowiedź. Wskazał na deficyty mentalne jako największy problem swojej młodej drużyny, która potrafi grać dobrze tylko do momentu utraty pierwszego gola. - Nie widać złości, nie widać woli walki, widać zniechęcenie, załamanie, jest cisza… – komentował z wyraźnym zawodem.