
Przebudzenie we właściwym momencie
Spotkanie bialskiej Stali ze Stalą-Śrubiarnią Żywiec miało swój ciekawy scenariusz. Pierwsza połowa dość jednostronna, lecz po zmianie stron... działo się sporo.
Pierwsza część spotkania upłynęła pod znakiem wyraźnej przewagi bialskiej Stali. W 11. minucie BKS potwierdził swoją dobrą dyspozycję obejmując prowadzenie. Dogranie z rzutu rożnego na krótkim słupku sfinalizował Tomasz Janik. Niespełna 10. minut później było już 2:0. Oskrzydlającą akcję przeprowadził Kacper Marian, wycofał on piłkę na 8. metr, a całość pewnym uderzeniem sfinalizował Paweł Kozioł. Bialska Stal miała jeszcze swoje okazje w tej części meczu. Minimalnie precyzji zabrakło Marianowi, natomiast Kozioł po dośrodkowaniu Pawła Michałka, uderzył głową wprost w Dominika Syca. Żywczanie w pierwszej połowie nie stworzyli sobie klarowniejszej sytuacji.
Ten stan rzeczy radykalnie zmienił się w drugiej części. Dobre zmiany, wiara we własne umiejętności, więcej precyzji i… Stal-Śrubiarnia szybko odrobiła straty, karcąc BKS za moment wyraźnego rozluźnienia. W 47. minucie Jakub Kantyka na gola zamienił akcję Damiana Troca, z kolei w 55. minucie Norbert Kaspera precyzyjnie uderzył w tzw. długi róg.
Bialską Stal dwie “bomby” przebudziły, ale żywczanie nadal byli groźni. W 62. BKS mógł wtórnie prowadzić. D. Syc odbił piłkę wprost przed Kozioła, jednak ten z bliskiej odległości uderzył nad bramką. Wcześniej sędzia nie uznał gola Łukasza Biela. Powód? Piłka wyszła poza linię przy dośrodkowaniu Michałka. W 68. minucie gospodarze jednak dopięli swego i poszli po trzecie trafienie. W podbramkowym chaosie najwięcej zimnej krwi zachował kapitan BKS, Dariusz Łoś. W ostatniej akcji meczu golkiper Śrubiarni wyszedł do rzutu rożnego, jednak BKS przejął piłkę i szybki kontratak golem zakończył Biel. Spotkanie zakończyło się wynikiem 4:2, lecz drużynę z Żywca należy pochwalić, że potrafili się podnieść w newralgicznym momencie, na czym skorzystało widowisko.