Punktowanie faworyta
Dwa zgoła odmienne oblicza miało starcie w Czechowicach-Dziedzicach, w którym faworyzowana Unia Turza Śląska pokazała finalnie swą siłę.
Nic nie zwiastowało de facto, że czechowiczanie otrzymają dziś srogą lekcję futbolu. Premierowe 45. minut nie tylko nie uwidoczniło wyższości Unii, ale to gospodarze byli nieznacznie lepsi i – co kluczowe – skuteczniejsi. W 17. minucie MRKS pokusił się o akcję bramkową. Damian Zajączkowski z prawego skrzydła dograł w pole karne do Kamila Jonkisza, który strzałem bez namysłu skierował futbolówkę do „sieci”. Kilka minut później ekipa z Czechowice-Dziedzic mogła dystans nad przeciwnikiem zwiększyć. Tym razem dokładnym dograniem popisał się Rafał Żurek, lecz Jonkiszowi dla odmiany precyzji zabrakło, by wygrać starcie z Przemysławem Cieślą. Ale sytuacji beskidzki IV-ligowiec miał więcej, bo choćby w premierowym kwadransie nieznacznie spudłował Jonkisz, a Wojciech Padło omal nie trącił do „świątyni” zgrania Jonkisza w następstwie kornera Jakuba Raszki.
– To była pozytywna część gry w naszym wykonaniu. Z dużym optymizmem przystępowaliśmy dzięki temu do drugiej połowy – zaznacza trener miejscowych Jarosław Kupis, którego nastrój po pauzie istotnie się zmienił.
Zmobilizowani goście już w 48. minucie dopięli swego za sprawą Sławomira Musiolika. Nie był to bynajmniej koniec problemów czechowickiej drużyny. Nieco ponad kwadrans po wspomnianym zdarzeniu, konkretnie w 67. minucie, drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji „cegłę” obejrzał Żurek, co też miało kolosalny i... piorunujący wpływ na dalsze losy potyczki. – Zupełnie się posypaliśmy i nie potrafiliśmy zareagować właściwie – przyznaje szkoleniowiec MRKS-u.
A najlepszy tego dowód to gole, jakie z zaskakującą łatwością – dodajmy przy błędach w defensywie gospodarzy – strzelali zawodnicy Unii z liderem w tym względzie Musiolikiem, kompletującym w 71. minucie „dwupaka”, oraz Dariuszem Pawlusińskim, który z kolei w 79. minucie ustalił rezultat meczu na 4:1 dla faworyta.