Bielszczanki miały na dzisiejsze starcie z niżej notowanym zespołem z Rzeszowa jasno określony i oczywisty cel zgarnięcia maksymalnej zdobyczy. I już po zakończeniu rywalizacji wypada przyklasnąć, że założenie to wykonały. – Cieszymy się z dobrej gry i pozytywnego efektu na koniec rundy. Żałujemy natomiast, że skuteczność nasza w ofensywie nie była lepsza, bo pozwoliłoby nam to spokojniej sięgnąć po punkty – przyznaje Mateusz Żebrowski, szkoleniowiec piłkarek Rekordu.

Gospodynie już po kilkunastu sekundach ulokowały futbolówkę „w sieci”, ale trafienie Julii Gutowskiej z racji pozycji spalonej nie zostało uznane. Decyzja, która wzbudziła kontrowersje nie zniechęciła bielskich zawodniczek. W pierwszej części jeszcze kilka razy atakowały z animuszem i realnym zagrożeniem dla przeciwniczek. W 30. minucie podanie Darii Długokęckiej trafiło do Gutowskiej, która tym razem całkowicie prawidłowo ulokowała piłkę w bramce rzeszowianek. Za moment kadra przyjezdnych na murawie została wobec czerwonej kartki uszczuplona, a „rekordzistki” żałować mogły istotnie, że wraz z zaordynowaniem przerwy nie miały w zapasie większej liczby goli przy sytuacjach optymalnych, jakie miały Nicole Jendrzejczyk czy Maja Szafran.

Pod znakiem stosunkowo spokojnego tempa gry upłynęła część rewanżowa. Piłkarki Resovii nie miały wystarczających argumentów, aby coś wskórać. Miejscowe nie zapędzały się do szaleńczych ataków, a co najważniejsze – skromne, ale wielce satysfakcjonujące 1:0 dowiozły do końcowego gwizdka.