Wszystko, co najistotniejsze w hitowej konfrontacji miało miejsce po przerwie. Do drugiej połowy obie drużyny przystąpiły z równymi szansami, bo żadna nie była w stanie w pierwszej części zdobyć przewagi w wyniku. Ta optyczna, ale również w wypracowanych sytuacjach strzeleckich, należała do Tempa. Konrad Krucek stawał na wysokości zadania przy uderzeniach Mikołaja Tobiasza, nieznacznie z dystansu chybił Maciej Rucki, a Dawid Okraska dał się dogonić rywalom wychodząc na pozycję „oko w oko” z bramkarzem skoczowian. I wreszcie z dogrania Tomasza Stasiaka ze skrzydła z 5. metrów spudłował niepilnowany Jakub Legierski.
 


Także wstęp rewanżowej odsłony był dla drużyny z Puńcowa obiecujący. W 51. minucie lewą nogą obok bramki wcelował Tomasz Olszar. Ta, jak i wspomniane wcześniej okazje, najwyraźniej na gościach się zemściły w myśl znanego porzekadła. W 57. minucie dający świetną zmianę Krystian Dudajek otrzymał wrzutkę z prawej flanki od Jakuba Małkowskiego, kierując piłkę głową do siatki bez właściwej reakcji Zbigniewa Huczały. Dla Tempa był to poważny cios. Nie dość, że podopiecznych grającego trenera Michała Pszczółki wybił z uderzenia, to jeszcze w 68. minucie ponownie gospodarze byli do bólu skuteczni. Zbyt krótko do golkipera odegrał Arkadiusz Szlajss, co po minięciu Huczały skrzętnie wykorzystał nie kto inny, jak Dudajek. Nikt w Skoczowie nie mógł przypuszczać wówczas, że szlagier doczeka się remontady. Zwłaszcza, że do 83. minuty blok defensywny Beskidu spisywał się bez zarzutu...

Zanim puńcowianie swojego konkurenta „napoczęli”, w 82. minucie kolejnej doskonałej szansy nie spożytkował Legierski, którego strzał sparował K. Krucek. Tempo miało jednak w swoich szeregach Rafała Adamka, który raz jeszcze pokazał, jak ważnym zawodnikiem jest dla drużyny. To próba napastnika wracającego do gry po kontuzji dała gościom kontaktowe trafienie w 83. minucie, po którym na dobre się rozstrzelali. W 87. minucie Adamek wystąpił w roli asystenta, a Legierski w końcu się przełamał. Nim upłynął regulaminowy czas gry Tempo... już prowadziło. Golkiper skoczowskiej ekipy uderzenie Legierskiego obronił, ale na dobitkę Mateusza Szustera nie był w stanie zareagować. Podobnie cały zespół Beskidu, który w okolicznościach dramatycznych stracił wszystkie punkty, a także Kamila Kotrysa, odesłanego przez sędziego przedwcześnie do szatni za nadmiar żółtych kartek.

Co zdecydowało w największym stopniu o pierwszej porażce Beskidu w obecnym sezonie? Jakie argumenty przechyliły szalę na korzyść będących w odwrocie puńcowian? O tym wkrótce.