Gospodarze na przestrzeni zaległego starcia byli stroną dyktującą warunki. Ale ze skutecznością wzorem niedawnego meczu w Łękawicy byli "na bakier". Już w 6. minucie Damian Nieśmiałowski znalazł się w sytuacji idealnej, aby strzelić gola, lecz piłkę posłał obok celu. Jeszcze w tej połowie okazje strzeleckie marnowali Paweł Sękowski w 25. minucie i Mariusz Bojarski w minucie 27. W obu przypadkach intuicyjnie na uderzenia reagował Łukasz Byrtek. Golkiper Orła skapitulował jedynie w 15. minucie, gdy z dośrodkowania Mateusza Skrobola skorzystał główkujący z bliska Bojarski. Na uwagę zasługuje również, że beniaminek IV ligi śląskiej nie pozostawał dłużny, a strzały Marcina Osmałka czy Roberta Mrózka niosły znamiona zagrożenia dla miejscowych.

Tuż po wznowieniu gry to landeczanie znów zaatakowali. Próba Konrada Bukowczana została przez Byrtka odbita na korner, ale gdy kolejny raz faworyt spotkania gościł w obrębie "świątyni" padł gol numer 2. Wtórnie Skrobol z rzutu rożnego wrzucił futbolówkę dokładnie, a na "długim" słupku Szymon Kubica zachował się niczym rasowy snajper.
 



Spójnia mogła przy prowadzeniu 2:0 nieco się wycofać i wyczekiwać na reakcję ekipy z Łękawicy. - Mieliśmy sporo wyjść z kontrą w przewadze liczebnej, po których powinniśmy przypieczętować wygraną. Brakowało jednak ostatniego podania. I ponownie mogło się to zemścić, bo końcówka była nerwowa - podkreśla trener gospodarzy Krystian Odrobiński.

W 83. minucie ambitne zakusy łękawiczan zostały nagrodzone, a Sebastian Pępek pokonał Łukasza Krzczuka po podaniu Rafała Hałata. Przyjezdni, co w pełni zasadne, zwietrzyli szansę na wywiezienie z Landeka choćby "oczka". I scenariusz ten mógł się ziścić, gdyby w 90. minucie arbiter główny nie wycofał się z wstępnej decyzji o podyktowaniu "11" dla Orła. Interwencja sędziego liniowego, który dostrzegł rękę w polu karnym, zapobiegła całkiem realnej egzekucji i... niespodziance.

- Kończymy mecz z niedosytem i sporymi, a moim zdaniem jak najbardziej uzasadnionymi pretensjami do sędziego. Nie chciał dać pograć zawodnikom, stając się główną postacią widowiska, które generalnie z obu stron stało na dobrym poziomie - ocenia szkoleniowiec niepocieszonych gości Seweryn Kosiec.