SportoweBeskidy.pl: Jesteście już w treningu od 2 tygodni. Jakie wrażenia? 
Robert Sołtysek: 
Z frekwencją bywa różnie, ale jakoś staramy się realizować swoje założenia. Czas biegnie, więc skupiamy się mocno na treningach, bo przed nami ważna runda. 
 
SportoweBeskidy.pl: Jak na tę chwilę prezentuje się sytuacja kadrowa zespołu?
R.S.: Nie będę ukrywał, że kształt zespołu stoi obecnie pod znakiem zapytania. W klubie dzieje się dużo, ale nie chcę wchodzić w buty zarządowi i komentować tej sytuacji, bo nie jestem do tego zobligowaną osobą. Jeśli chodzi o zawodników, to dostałem informację, że Kuba Ogiegło chce wrócić do Pasjonata Dankowice. Nie wiadomo także co z Adamem Kozielskim, któremu obowiązki zawodowe kolidują z grą na szczeblu IV ligi. Cały czas jednak liczę na to, że nam pomoże. Podobnie sytuacja ma się z Dominikiem Kępysem. Czy to wszystkie odejścia? Ciężko powiedzieć...
 
SportoweBeskidy.pl: Wzmocnienia wydają się niezbędne.
R.S.:
Zima to specyficzny, trudny okres do robienia transferów. Oczywiście, rozglądamy się za zawodnikami, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że nie będzie łatwo kogoś sprowadzić. Wobec odejścia Kuby Ogiegło i niejasnej przyszłości Adama Kozielskiego musimy wzmocnić formację ofensywną. Po cichu liczymy na to, że wróci do nas Szczepan Krakowiak, który ostatnio leczył kontuzję. Dodatkowo treningi wznowił Piotr Pindel. Bardzo na niego liczę. Chciałbym, aby został z nami na stałe. 
 
SportoweBeskidy.pl: Miejsce w strefie spadkowej na pewno nie ułatwia rozmów z zawodnikami?  
R.S.: Obejmując w rundzie jesiennej zespół z Radziechów, wiedziałem, że nie będzie łatwo. Po ostatnich 5 meczach podjąłem decyzję, że zostanę tu na dłużej. Liczyłem jednak na to, iż kadra się utrzyma. Sytuacja nie jest łatwa, ale wierzę w to, że zarządowi uda się wzmocnić drużynę. 
 
SportoweBeskidy.pl: Jak wygląda godzenie obowiązków trenowania GKS-u Radziechowy-Wieprz i Metalu Węgierska Górka?
R.S.: Metal to klub, z którego się wywodzę i jestem z nim bardzo mocno związany. Oczywiście nie jest to łatwe, ale wszystkie strony dżentelmeńsko zgodziły się na to, abym łączył prowadzenie 2 zespołów. W klubie z Węgierskiej Górki pracują oddani działacze, którzy się maksymalnie angażują, choć to tylko A-klasa. Wspólnymi siłami staramy się rozwijać klub. 
 
SportoweBeskidy.pl: Po rundzie jesiennej jesteście liderem żywieckiej A-klasy, więc jasnym celem wydaje się awans do "okręgówki"...
R.S.: Skłamałbym, gdybym powiedział, że jest inaczej. Jesteśmy liderem i wszyscy w Węgierskiej Górce chcą tego awansu. Życzymy sobie "okręgówki", aczkolwiek zdajemy sobie sprawę z tego, że przed nami ciężka runda. 
 
SportoweBeskidy.pl: Po reorganizacji rozgrywek i awansie Borów Pietrzykowice, Podhalanki Milówka i Skałki Żabnica poziom w A-klasie istotnie się obniżył?
R.S.: Te drużyny gwarantowały pewną jakość, co widać, chociażby po ich postawie w Lidze Okręgowej. Bory co prawda mają pewne problemy, ale to dobry zespół. Czy poziom spadł? Na pewno trochę tak, teraz jest bardziej wyrównana liga. To natomiast sprawia, że emocji jest więcej. 
 
SportoweBeskidy.pl: W jednym czasie prowadzi trener 2 zespoły. W jednym walczy o awans, a w drugim o utrzymanie. Domyślam się, że przyjemniej jeździ się na mecze niedzielne, bo wtedy zazwyczaj są rozgrywane spotkania w Serie A?
R.S.: (Śmiech). Niezależnie od poziomu rozgrywek zawsze bardzo przeżywam mecze. Na pewno łatwiej się jedzie na spotkanie z Metalem, który walczy o awans, choć emocji na pewno nie brakuje. Są one jednak nieco inne od tych, które towarzyszom, gdy gra się o utrzymanie. W meczach obu drużyn jestem jednak maksymalnie zaangażowany oraz skoncentrowany.