Przez pryzmat przebiegu rywalizacji ekip z Bestwiny oraz Łąki gospodarze na jakąkolwiek zdobycz punktową zasłużyli. Przed pauzą bliscy powodzenia byli uderzający z rzutów wolnych Patryk WentlandAdrian Miroski – w obu przypadkach piłka mijała słupek o centymetry, zarazem bez jakiejkolwiek reakcji ze strony golkipera gości. Również po zmianie stron pod bramką LKS-u Łąka dochodziło do spięć. Tu odnotować można szarżę Kacpra Wójtowicza, który dogrywał do lepiej ustawionego Dawida Gleindka, lecz na wślizgu w ostatniej chwili akcję przerwał defensor przeciwnika. W innej z obiecujących prób ofensywnych o przysłowiowy włos od skierowania futbolówki do celu był Kacper Mielnikiewicz.
 


Miejscowi nie zdołali ostatecznie defensywy rywala sforsować, na domiar złego sami dopuścili się w 65. minucie błędu „w tyłach”. Jego konsekwencją było pokonanie Mateusza Kudrysa. Żal tym większy, bo nadmienić należy, że była to jedna z nielicznych akcji zaczepnych zespołu z Łąki... – Szczęście ewidentnie nam nie sprzyjało. Piłki w pole karne dogrywaliśmy, często czyniąc to w odpowiedni sposób, ale bycia na właściwej pozycji w ataku już brakowało. Niedosyt mamy straszny, bo zdobycz była w naszym zasięgu – ocenia Sebastian Gruszfeld, szkoleniowiec bestwinian.