Sobotnie wydarzenie miało charakter bardzo uroczysty. W obchodach jubileuszu udział wzięli nie tylko zasłużeni sędziowie z Żywiecczyzny, lecz także przedstawiciele miasta Żywiec. Dariusz Mrowiec, jako prezes Podokręgu Piłki Nożnej w Żywcu wraz z Tomaszem Ruskiem - przewodniczącym Kolegium Sędziów Śląskiego ZPN - oraz Władysławem Drożdżałem - przewodniczącym Kolegium Sędziów Śląskiego ZPN - wręczyli honorowe odznaczenia najbardziej zasłużonym arbitrom. Następnie przekazano symboliczne dyplomy oraz puchary rozjemcom, którzy posędziowali "okrągłe" liczy meczów. Uhonorowano także sędziów kończących swoje przygody z "gwizdkiem".  
 
Żywieckie Kolegium Sędziów w swoich szeregach posiada wielu rzetelnych fachowców. Tomasz Wajda i Daniel Kruczyński zobligowani są do prowadzenia rozgrywek I-ligowych, Dawid Bukowczan sędziuje II-ligę natomiast Sebastian Szczotka, choć najmłodszy "stażem" już ma uprawnienia, by "gwizdać" na boiskach III-ligowych. Przy okazji jubileuszu postanowiliśmy porozmawiać z nim na temat obecnej sytuacji w środowisku sędziowskim na Żywiecczyźnie oraz zajściach, które niedawno miały miejsce. 

Wywiad został spisany w formie monologu
 
- Pamiętam czasy, gdy grałem w piłkę. A może raczej próbowałem grać (śmiech). W większości czasu w Skałce Żabnica nieodłącznym elementem rozmowy po meczach tudzież na treningach było sędziowanie i popełniane błędy. Zawsze z boku jako zawodnik czy kibic zastanawiałem się, jak można być tak nieudolnym i nie widzieć tak oczywistych rzeczy, które przecież wszyscy widzą tylko nie arbiter. Wtedy jeszcze myślałem jak wielu zawodników, działaczy, a szczególnie kibiców, że: "sędzia nas nie lubi" albo "przyjechał nas przekręcić". Narzekanie z trybun na arbitra wydawało się oczywiste. Że tak po prostu musi być. "Skoro nie widzi, to niech cierpi za swoje błędy". Pamiętam do dziś słowa mojego kolegi: "Ci to mają fajnie. Przyjadą, pogwiżdżą, zabiorą kasę i do domu". Ale tak to wygląda tylko z boku. Naprawdę.

 
"Rodzice nie powinni uczestniczyć w meczach swoich dzieci" 

 
W 2013 roku gdy poszedłem na kurs sędziowski, który prowadził Przemysław Ziobrowski, zmieniłem nastawienie do tego zawodu już po kilku przeprowadzonych meczach. Na tych najniższych szczeblach, nawet w rozgrywkach trampkarskich było odczuwalne "ciśnienie" ze strony trenerów czy rodziców - którzy moim zdaniem nie powinni uczestniczyć w meczach swoich dzieci, ponieważ wywierają na nich olbrzymią presję. Obecnie jestem przewodniczącym szkolenia w podokręgu Żywiec. Wszyscy narzekają na sędziów: "dlaczego taki słaby, taki stary, czy nie ma innych?". Tak samo jest jednak z zawodnikami. Aby kilku mogło sędziować czy grać na jak najwyższym szczeblu, to muszą ciężko pracować i korygować swoje błędy. Z meczu na mecz wyciągać wnioski i stawać się coraz lepszy. Jeśli ktoś uważa, że sędzia po popełnionym błędzie przyjeżdża do domu i już o tym nie myśli, to jest w wielkim błędzie. Prowadziłem kiedyś spotkanie, po którym nie spałem całą noc, bo wiedziałem, że wypatrzyłem wynik poprzez moje złe ustawienie na boisku w istotnej sytuacji.
 
W przeciągu dwóch lat zrobiłem nabór sędziowski, gdzie na dwa kursy zgłosiło się 45 osób. Próbując młodego chłopaka, który chce być jak najlepszy - podobnie zresztą jak każdy sportowiec - na początku musi popełniać błędy. Ale to nikogo nie obchodzi niestety. Sędzia od razu ma bezbłędnie sędziować, bo jak nie to usłyszy: "po meczu dostaniesz wpier*ol!". Niestety, ale to jest na porządku dziennym. Nie tylko u nas w A i B-klasie, lecz w całej Polsce czy na świecie. Młodzi sędziowie są zastraszani szczególnie przez kibiców, wyzywani, wyśmiewani oraz poniżeni w taki sposób, że nie wytrzymują presji i wolą w weekend siedzieć w domu. Kiedyś pojechałem na mecz na obserwację pewnego młodego chłopaka. Na trybunach był jego ojciec. Nie zapomnę do końca życia, jak jeden z kibiców mający około 50. lat, który w jakiś sposób powinien przecież dawać przykład młodszym kibicom, przez cały mecz niszczył psychicznie sędziego, wyzywając go od: "chu*ów", "skurwi*li" czy "pedałów".

 
"Tacy ludzie idą na mecz w prostym celu - wyżyć się z życiowych niepowodzeń"


Zastanawiam się, co tacy ludzie mają w głowach. Wtedy dochodzę do wniosku, że muszą to być osoby, które mają problemy osobiste, są uzależnieni lub w domu są zwykłymi pantoflarzami. Idą na mecz w prostym celu - wyżyć się z życiowych niepowodzeń, szczególnie na bezbronnych młodych chłopakach. Czy każdy sobie z tym radzi? Oczywiście, że nie. Staramy się sędziów, którzy nie dają sobie rady weryfikować i przenosić do spotkań młodzieżowych, aby tam zbierali potrzebne szlify. Niestety, są też jednak takie sytuacje, jak w meczu Soła Żywiec - LKS Sopotnia, gdzie doświadczony Miłosz Widlarz, który lata sędziował przecież na szczeblu centralnym, musi sobie poradzić z zawodnikami, którzy wzajemnie się nie lubią i chcą sobie to pokazać na boisku. Zaczyna się ostra gra. Kto jest winny? Sędzia. Za dużo kartek? Wina sędziego. Kibice biją się między sobą? No ba, wina oczywiście sędziego. Wielu ludzi nas nie szanuje. Jeżeli nic w tej materii się nie zmieni, to w perspektywie kilku lat może być tak, że na niższe ligi nie będzie jeździła trójka sędziowska, ale jeden czy dwóch arbitrów, bo zwyczajnie nie będzie komu "gwizdać". A może w ogóle będą sędziować działacze lub trenerzy? Wtedy byłby na pewno spokój. 


 
 "Z boku nie widać ogromu wysiłku, który musi włożyć sędzia, by być dobrym"

 
Po dwóch latach sędziowania na pierwszy mecz na szczeblu centralnym zabrał mnie Daniel Kruczyński. Było to spotkanie Radomiaka Radom ze Stargardem Szczecińskim. Przy trzech tysiącach kibiców nie wiedziałem, jak się nazywam. Taki byłem wystraszony (śmiech). Następnie zacząłem jeździć z Dawidem Bukowczanem oraz Tomkiem Wajdą i nie mogłem uwierzyć, ile czasu poświęcają na to wszystko. Przygotowanie, dojazd na mecz, samoocena, która często trwa około pięciu godzin. Do tego treningi, gdzie jesteśmy monitorowani przez PZPN czy wywiązujemy się z wyznaczonych nam zadań. Jest to naprawdę ciężki kawałek chleba, który często przenosi się na rodzinę, atmosferę w domu czy też w pracy. Z boku nie widać tego ogromu wysiłku, który musi włożyć sędzia, by być dobrym. Ja tego także w roli zawodnika nie dostrzegałem. My jako Kolegium Sędziów Żywiec jesteśmy rozpoznawalni w całej Polsce, bo nie ma drugiego podokręgu, który miałby taką ilość sędziów na szczeblu centralnym.
 
Kończąc, proszę wszystkich zawodników, działaczy i kibiców - nim coś zaczniecie krzyczeć i obrażać, pomyślcie o tym, że sędzia to także tylko człowiek i ma prawo popełniać błędy. Mam nadzieję, że za kilka lat nadal będziemy mogli się pochwalić sędziami na szczeblu centralnym, bo jest kilku naprawdę perspektywicznych chłopaków w naszych szeregach. Pozwólcie im się jednak rozwijać, darząc się wzajemnym szacunkiem.