
Sensacyjne od 1:3 do 5:3
Istotne znaczenie w aspekcie przełamania po ostatnich gorszych wynikach miała derbowa konfrontacja w Łękawicy.
Borykający się z problemami kadrowymi Orzeł został kilka dni temu rozbity w Ustroniu. Spójnia z kolei pauzowała, ale wcześniej jej zwycięski marsz został zastopowany. Obie drużyny miały coś do udowodnienia, obie też zaległość potraktowały nad wyraz poważnie. Efekt? Poza finalnie niespodziewanym rozstrzygnięciem, to widowisko przedniego kalibru. Nie od startu jednak...
Przed przerwą z boiska wiało nudą. Jedyną dogodną szansę w 30. minucie wypracowali sobie gospodarze, ale próbujący dokonać sztuki przelobowania Łukasza Krzczuka kapitan Orła Robert Mrózek pojedynek ten przegrał. Kiedy wszystko wskazywało na bezbramkowy remis, faworyt derbów zadał premierowy cios. Klasyczny gol „do szatni” to dzieło celnie uderzającego Daniela Sobasa.
Nic nie zapowiadało, że po pauzie nie tylko dojdzie do kanonady, ale i zgoła sensacyjnego zwrotu akcji. W 47. minucie Mrózek „wjechał” w pole karne Spójni i tym razem w „krótkim” rogu ulokował futbolówkę. W odstępie kwadransa sytuacja beniaminka IV ligi stała się dramatyczna, bo wpierw Sobas spożytkował dogranie Kamila Bezaka, a po równo godzinie przyjezdni radowali się po fenomenalnym uderzeniu z dystansu autorstwa Konrada Bukowczana. Piłkarze z Landeka sądzić mogli, że przeciwnik został znokautowany, tymczasem usilne dążenia podopiecznych Krystiana Odrobińskiego do podwyższenia wyniku doczekały się bolesnego skarcenia.
W 63. i 68. minucie obrońcom Spójni wtórnie urywał się Mrózek, który przytomnie strzelał na bramkę w obliczu Krzczuka. Równie zabójczy był finisz Orła. W 81. minucie wychowanek miejscowego klubu Tomasz Biółka wykazał się zimną krwią pod „świątynią” konkurenta, a remontadę łękawiczan optymalnie skonkludował po rajdzie lewą flanką Mrózek. Gol numer 4 skrzydłowego Orła jasno wysforował go na bezsprzecznego bohatera środowego meczu.