Z pewnością, był to jeden z najtrudniejszych meczów bielskiej drużyny w ostatnich tygodniach. Bielszczanie przekonująco "rozbijali" kolejnych rywali, którzy stawali im na przeszkodzie. Czynili to z gracją i ofensywnym polotem. Dziś jednak postawiony im został solidny opór, jednak i ten udało się "rekordzistom" przezwyciężyć, a sam mecz trzymał w napięciu do samego końca przez rezultat "na styku". 

 

Już początkowa faza meczu pokazała, że zespół z Pniew nie zamierza okazywać nadmiernego respektu wyżej notowanemu przeciwnikowi. Gospodarze, niespodziewanie, objęli prowadzenie w 4. minucie, gdy Yvaaldo Gomes bezpośrednio trafił z rzutu wolnego. Boiskowa riposta przyszła jednak błyskawicznie. 60 sekund później Artur Popławski mocnym uderzeniem nie dał szans golkiperowi "czerwonych smoków" na skuteczną interwencję. W 16. minucie Rekord już prowadził za sprawą trafienia Mikołaja Zastawnika, lecz miejscowym to trafienie nie podcięło skrzydeł. A wręcz przeciwnie. Zaledwie kilkadziesiąt sekund potrzebowali oni, aby wpierw doprowadzić do remisu, a następnie ponownie wyjść na prowadzenie.

 

Koniec emocji? Absolutnie! Ostatni fragment pierwszej połowy należał do wicemistrza Polski. W 19. minucie Matheus wykorzystał podanie od Popławskiego i zrobiło się 3:3. Na przerwę to bielszczanie schodzili w lepszych nastrojach po bramce Stefana Rakcia. 

 

Druga połowa nie była już tak obfita w emocje i bramkowe łupy. W 32. minucie Tomasz Lutecki podwyższył prowadzenie Rekordu na 5:3. Następnie gospodarze pokusili się o trafienie, lecz na więcej tego dnia "rekordziści" nie pozwolili i to oni cieszyli się z wygranej w końcowym rozrachunku.