Kluczowe znaczenie dla losów potyczki miało to, że piłkarze Błyskawicy lepiej potrafili dokonywać egzekucji w sytuacjach bramkowych, jakie się nadarzyły. W 26. minucie Błażej Bawoł skorzystał w zamieszaniu na błędzie golkipera Fortecy, otwierając wynik potyczki na korzyść gospodarzy. Kiedy w 39. minucie doszło do wyrównania – po strzale od poprzeczki Konrada Hasiora z rzutu karnego w konsekwencji przewinienia Mateusza Bawoła – drogomyślanie natychmiast wrócili na prowadzenie. Jakub Laskowski rozegrał rzut wolny z B. Bawołem, po czym piłka dotarła do Mariusza Saltariusa, który w 42. minucie dołączył do grona strzelców goli, ustalając rezultat na półmetku sobotniej rywalizacji.

– To, że zeszliśmy na przerwę jednak z zaliczką miało kolosalne znaczenie, bo sam mecz miał ciekawy, ale też wyrównany przebieg – opowiada Krystian Papatanasiu, trener Błyskawicy, która ze ścieżki do arcyważnej wygranej nie zamierzali schodzić po wznowieniu gry.

Równie istotne było to, że w 52. minucie V-ligowiec z Drogomyśla powiększył dystans bramkowy. Uderzenie Jakuba Węglorza po rzucie wolnym Vitaliya Miklosha odbiło się od słupka, ale w odpowiednim miejscu i czasie dobitkę z 2. metra wykonał B. Bawoł. Goście od tego momentu częściej operowali w pobliżu „świątyni” Błyskawicy, gros akcji ofensywnych przeprowadzając jednak „na aferę”. To, że faktem nie stała się bramka kontaktowa jest niewątpliwą zasługą udanych interwencji Patryka Zapały. Gospodarze ani razu nie dali się zaskoczyć już do ostatniego gwizdka arbitra.

– Mamy punkty, których bardzo potrzebujemy, bo wciąż pozostajemy w licznym gronie zespołów „zamieszanych” w walkę o utrzymanie – klaruje szkoleniowiec zwycięzców.