Nasz współczesny sport i wiele wakacyjnych, atrakcyjnych wydarzeń sportowych już dawno kazały nam zapomnieć o sezonie „ogórkowym”, jak kiedyś nazywano letni czas. Nie ma dla sportowców i kibiców wakacyjnego oddechu.

Powiem szczerze – pasjonuję się sportem i to mi się bardzo podoba. Ponieważ mamy jeszcze sierpień, dlatego w ligową „młóckę” zaangażowali się tylko futboliści. Mam tu na myśli naszych „ekstraklasowych” graczy z TS Podbeskidzie. Celowo dodałem ten cudzysłów, bo po tym, co pokazali nam w pierwszych pięciu kolejkach zasługują na miano graczy ligi pszenno-buraczanej.

Ale dziś nie będzie o nich, choć napiszę o piłce kopanej, tyle że w halowym wydaniu. Mieliśmy w ostatnich dniach w Bielsku-Białej futsalowy „cud i miód”. Powiem wam, że zostałem tym pięknym, międzynarodowym turniejem futsalu sportowo uszczęśliwiony, zadowolony i rozpierała mnie sportowa duma, że w naszym mieście może się odbywać takie piękne wydarzenie sportowe. Z czego jestem taki szczęśliwy i dumny? Z pięknych, cudownych, pełnych emocji spotkań futsalowych, jakie zorganizował nam wspaniały kreator sportu w Bielsku-Białej Janusz Szymura. Z wysokiego, sportowego poziomu tych pojedynków w hali Rekordu. I z zaciętych meczów finałowych w hali pod Dębowcem. Czułem się na tej imprezie, jakbym był w jednej, wielkiej, sportowej rodzinie i kręgu przyjaciół. I kibice i postronna publiczność, organizatorzy i sportowcy, działacze i trenerzy. Wszyscy tworzyli sportową jedność. Wspólnie dopingowali swoich faworytów. Wspierali wszystkich, a gratulowali lepszym. Obserwując ten turniej można było doznać dawno zapomnianego uczucia sportowej satysfakcji oraz wrażenia i przeżywania, radości ze wspólnego, sportowego sukcesu.

img_6600

A wygrany piątkowy mecz Rekordu z dziewięciokrotnym mistrzem Słowacji, równoznacznym z reprezentacją tego kraju, przez wielu obserwatorów został uznany za najlepszy pojedynek futsalu w historii tego sportu w naszym mieście. Słyszałem takie słowa: „Czuję wielkie zadowolenie i widzę, że polski futsal zmniejsza dystans do najlepszych w Europie”. To słowa Janusza Szymury. „Dla takich chwil warto żyć!” – Lech Szymonowicz. „Było to wielkie sportowe widowisko” – Piotr Kochowski. „Finezyjna gra, znakomite wyszkolenie techniczne. To współczesny futsal. Niczym taniec” – Ryszard Radwan. „Sercem jestem przy Rekordzie. Pokazali piękny futsal” – Andrea Bucciol.

Od siebie dodam, że ten turniej urósł do najważniejszego wydarzenia futsalowego w naszym kraju. To spotkanie najlepszych klubowych drużyn z tej części Europy. Wielokrotnych mistrzów Czech, Ukrainy, Słowacji. Uczestników futsalowej Ligi Mistrzów. Świetna atmosfera, organizacja kreowanego przez Janusza Szymurę turnieju, to zasługa sportowych osobowości, które bezpośrednio organizowały to wydarzenie. To Marek Homa, Lech Szymonowicz, Tadeusz Pagieła, Tadeusz Paluch, Jan Picheta, no i osoba najznakomitsza w tym gronie, tuż po prezesie – Iwona Mikler. Znakomite obiekty, na których rozgrywano mecze. Hala Rekordu i hala pod Dębowcem. Wysoki poziom sportowy. Ostra, ale w duchu fair-play rywalizacja oraz drugie miejsce w turnieju Rekordu, po przegranym finale z wielokrotnym mistrzem Czech. To dało sportową radość i satysfakcję. A było to znakomitą promocją miasta i klubu, zawodników oraz całego środowiska sportowego Bielska-Białej. Miała miejsce historyczna, bo po raz pierwszy przeprowadzona, transmisja telewizyjna na żywo z dwóch meczów Rekordu, w stacji Orange Sport.

Miejska hala pod Dębowcem, gdzie rozgrywane były finały turnieju, to cudowny, wspaniały, nowoczesny przestronny obiekt, o znakomitym zapleczu sanitarnym i parkingowym. Wiecie o czym zamarzyłem obserwując mecze futsalu? By stał on się od jesieni co tydzień i na przemian areną zmagań bielskich zespołów ekstraklasy w siatkówce. By na przemian z siatkarzami BBTS-u grały tu siatkarki BKS-u. Ale to temat na inne opowiadanie. Na razie jestem spełniony sportowo po pięknym turnieju futsalu „Beskidy Futsal Cup 2013”.

Ze sportowym pozdrowieniem Sławomir Wojtulewski

wojtulewski