- Jeśli nie zamyka się meczu mając takie sytuacje, jak my mieliśmy, to nie da się meczu wygrać. Szczególnie z tak ambitną drużyną, jaką jest LKS Wisła Wielka. Postawiła ona na proste środki, a my daliśmy się w to niepotrzebnie wciągnąć - mówi trener KS-u, Arkadiusz Rucki. 

 

 

Mecz rozpoczął się od niespodziewanego prowadzenia LKS-u. W 4. minucie Radosław Tabiś spuentował dobrze rozegrany rzut rożny. Od tego momentu rozpoczęła się istna dominacja drużyny z Międzyrzecza. Tylko w pierwszej połowie szanse na zdobycia bramki mieli m.in. Marek Sobik czy Michał Czernek. Gospodarze jednak doprowadzili do wyrównania w 20. minucie. Arbiter podyktował rzut karny za faul na Sobiku, a z "wapna" celnie przymierzył Konrad Kuder. 

 

Po przerwie wydawało się, iż międzyrzeczanie będą mieć mecz pod kontrolą. Szczególnie, iż w 54. minucie Jakub Pilch celnym strzałem głową wyprowadził KS na prowadzenie po podaniu Adama Palety. Następnie swoje szanse mieli: Mieczysław Sikora czy Konrad Kuder. Jak jednak mówi wyświechtane powiedzenie, niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. I tak też się stało. W 82. minucie drużyna z Wisły Wielkiej na gola zamieniła rzut karny podyktowany za faul Michała Sroki i wynik 2:2 utrzymał się do ostatniego gwizdka arbitra.