Dzisiejszy mecz przyniósł w odniesieniu do powyższego istotną zmianę. I owszem – gospodarze stawili opór wiceliderowi, ale to nie wszystko, bo byli w stanie odebrać mu punkty. – Szansę gry dostali zawodnicy mniej grający w tym sezonie oraz nasza młodzież. W podświadomości tkwiło gdzieś to, że najważniejsze zrobiliśmy, a postawa z dziś, z której pewnie nie możemy być jakoś szczególnie zadowoleni, nie zamazuje obrazu całego sezonu – mówi Bartosz Woźniak, szkoleniowiec Beskidu, którego piłkarze w Ślemieniu musieli zadowolić się remisem.

Co najważniejsze, to fakt, że kibice nie obejrzeli na zakończenie ligi dla obu ekip żadnego gola. A sytuacje? I tych za wiele nie było. Najlepsze dla Smreka miał w piątkowy wieczór Filip Bąk – raz trafił w poprzeczkę, a raz przegrał pojedynek z Mateuszem Cienciałą. Okazje Beskidu to m.in. główka Mieczysława Sikory tuż obok słupka z premierowej odsłony czy „pudło” Jakuba Krucka po znakomitym dograniu Jakuba Niedzielskiego w 88. minucie.

Nic dziwnego, że to niżej notowany zespół bardziej cieszył się z podzielenia łupów. – Zagraliśmy na pewno lepiej niż w poprzednich meczach, mając swoje dobre sytuacje. Chcieliśmy optymistycznie zakończyć ligę – przyznaje Deiverson Lima, zastępujący dziś w szkoleniowej roli Piotra Jaroszka.