Strzelili pierwsi i ostatni, ale...
Trudny powrót "rekordzistów" na ekstraklasowe parkiety. Tego jednak, po sukcesie odniesionym w turnieju Ligi Mistrzów, można było się spodziewać.
Bielszczanie zanotowali w każdym razie doskonały start meczu w Bochni, gdyż w 3. minucie Matheus z podania Mikołaja Zastawnika dał faworytowi zaliczkę, która wystarczyła, by na półmetku rywalizacji prowadzić. I był to stan rzeczy odpowiadający wydarzeniom na parkiecie, bo przewaga faworyta nie podlegała dyskusji, a liczba oddawanych strzałów zaskoczyła pewnie i samego - dodajmy świetnie dysponowanego w sobotni wieczór - golkipera BSF Viktora Sääfa.
Ale gospodarze czuli, że mając Szweda "w gazie" między słupkami sprawienie niespodzianki przeciwko mistrzom Polski może być dziś nieco łatwiejsze, niż zazwyczaj. Po przerwie i oni doczekali się trafienia, o które w 24. minucie postarał się uderzeniem z kąta Tuukka Pikkarainen. Remisowy bilans zysków i strat utrzymał się do końcowej syreny, co jednak nie znaczy, że zawodnicy obu drużyn nie dostarczyli już kibicom emocji. W 37. minucie zapachniało sensacją, bo do bramki Rekordu wcelował po kontrze Wojciech Przybył. Riposta biało-zielonych, natychmiast stosujących manewr z tzw. lotnym bramkarzem, nastąpiła raptem kilkanaście sekund później. Wśród strzelców obecność zaznaczył Gustavo Henrique, ustalając wynik na 2:2 po kolejnej tego dnia asyście Zastawnika.
To pierwszy w sezonie 2024/2025 Fogo Futsal Ekstraklasy remis Rekordu. Jego konsekwencją, na ten moment nieszczególnie znaczącą, osunięcie się na 3. miejsce w tabeli.