Już na początku spotkania dało się wyczuć, że zarówno gospodarze, jak i goście po słabszym okresie będą chcieli zdobyć komplet punktów. Warto wspomnieć, że drużynę trenera Tomasza Wuwera prześladują problemy kadrowe, z którymi z kolei drużyna ze Strumienia zmagała się na początku rozgrywek. Szkoleniowiec miejscowych nie mógł skorzystać tym razem z usług nie tylko snajpera Szymona Płoszaja, ale również Artura Adamczyka, Dawida Jenknera czy Seweryna Tatary, a na boisko po 8. tygodniach przerwy powrócił Gabriel Boś.

Strumienianie w pierwszej połowie postawili na szybki kontratak, a piłkarze WSS rozgrywali swoje akcje w ataku pozycyjnym. W 20. minucie w dobrej sytuacji znalazł się Bartosz Wojtków, którego ni to strzał, ni to dośrodkowanie obronił Kacper Fiedor. Pierwszą bramkę kibice zobaczyli w 34. minucie. Alan Cieślar przechwycił piłkę w środkowej strefie boiska, zagrał do Michała Cygnarowskiego, który zwiódł obrońcę i pokonał Kazimierza Jaworskiego strzałem w „długi” róg z narożnika pola karnego. Szczęścia strzałami z dystansu próbował 2-krotnie Mateusz Madzia, ale jego próby padły łupem golkipera Wisły.
 


O wiele więcej działo się w drugiej odsłonie spotkania, w której do głosu doszli podopieczni Szymona Stawowego. Doprowadzili do wyrównania już w 54. minucie spotkania po przechwycie, a następnie strzale Damiana Zyzaka z 25. metra. 4. minuty później przyjezdni wyszli na prowadzenie. Robert Janulek ograł zawodnika gospodarzy w bocznej strefie boiska, zszedł z piłką do środka, a futbolówka po jego strzale odbiła się od stopy obrońcy gości, w wyniku czego Fiedor nie miał szans na skuteczną interwencję. Zawodnicy ze Strumienia mogli pójść za ciosem i podwyższyć wynik, ale najpierw w słupek z 7. metra trafił Wojtków, a potem zabrakło skutecznego wykończenia dobrych dośrodkowań Janulka. Gospodarze także stwarzali sytuacje, ale strzały Dawida MazurkaMarcina Mazurka nie znalazły drogi do bramki. Bramkę w 83. minucie zdobył jednak Alan Cieślar, który niepilnowany w polu karnym wykorzystał dośrodkowanie Jakuba Marekwicy i doprowadził do ostatecznego podziału punktów.

- Myślę, że wynik 2:2 odzwierciedla to, co działo się na boisku. W pierwszej połowie to my przeważaliśmy, a po zmianie stron dominowali goście. Wygrać się nie udało, więc cieszymy się z punktu dopisanego do naszego dorobku - powiedział po meczu trener gospodarzy.

- Od początku było widać, że spotkały się drużyny, które chciały się przełamać. Nastawiliśmy się na kontry i wysoki odbiór piłki. Czujemy lekki niedosyt, bo stworzyliśmy więcej sytuacji, ale gdy nie da się wygrać to trzeba zremisować i ten punkt szanować - podsumował Stawowy.