Szok na początku
Na koniec weekendu w IV lidze Spójnia Landek rywalizowała w Siewierzu, z miejscową Przemszą, która ostatnio uległa Kuźni Ustroń.
Ekipie z Landeka nie udało się jednak powtórzyć wyczynu Kuźni. Losy spotkania zdeterminowały jego pierwsze minuty? - Czy Przemsza nas czymś zaskoczyła? Nasz rywal nie wyszedł wysokim pressingiem, nastawił się na kontratak - to zupełnie przeciwnie niż w poprzednich meczach. Niemniej, gdyby nie dwa nasze prezenty, to obraz spotkania mógł być inny - ocenia Tomasz Kocerba, szkoleniowiec Spójni.
Przemsza w początkowej fazie spotkania pokarała Spójnię za dwa rażące błędy golkipera tej ekipy, Vołodymyra Kotełby. Rosły golkiper w 2. minucie nie porozumiał się z obrońcą, a następnie - w minucie 18. - źle wyszedł do piłki. Landeczanie próbowali zrehabilitować się i odwrócić losy meczu. Swoje okazje miał Patryk Czader czy Kamil Turoń. Szczęścia zabrakło również Bartłomiejowi Ślosarczykowi, który po rzucie rożnym trafił w poprzeczkę.
Po przerwie zespół z Landeka bił głową w "mur". Ich ofensywny napór był niepodważalny, lecz landeczanie nie stworzyli sytuacji z gatunku stuprocentowych. Nie pozwoliła na to dobrze dysponowana formacja defensywna Przemszy. Gospodarze zagrali w obronie niskiej, bo i specjalnie forsować tempa nie musieli, i skutecznie odpierali ataki Spójni. W konsekwencji wynik sprzed przerwy nie uległ zmianie.