
Piłka nożna - IV liga
Szok w 20. minut i nieskuteczny pościg
Na uchodzącym za trudny do zdobycia terenie w Lędzinach punkty „gubiły” już w tym sezonie m.in. beskidzkie zespoły z Czańca, Radziechów i Jasienicy. Rezerwy bielskiego Podbeskidzia słusznie więc nie były wskazywane w roli klarownego faworyta spotkania.
Obawy okazały się o tyle uzasadnione, że bielski zespół początkową fazę meczu zupełnie przespał. – Nie dojechaliśmy na początek spotkania i straciliśmy całkowicie niepotrzebnie gole, które naszą sytuację bardzo skomplikowały – rozpoczyna pomeczowy komentarz szkoleniowiec rezerw Piotr Bogusz.
Niefrasobliwość w defensywie goście przypłacili golami straconymi w 6. i 8. minucie potyczki. Kiedy próbowali grę uspokoić w 20. minucie cios otrzymali kolejny, gdy rzut wolny pośredni z pola karnego zamienił na trafienie dające lędzinianom prowadzenie 3:0 Mateusz Śliwa. I cóż z tego, że przed przerwą Sebastian Smolarz ostemplował poprzeczkę, a Szymon Królak po podaniu Petera Sladka był bliski dopięcia celu, skoro na przerwę bielszczanie udali się w nastrojach minorowych. – Mogliśmy się ocknąć wcześniej, gdyby jeszcze w pierwszej połowie gol dla nas padł, pewnie zrobiłoby się ciekawie – podkreśla Bogusz.
Pościg „dwójka” Podbeskidzia po pauzie w istocie zainicjowała. W 63. minucie indywidualną akcję przeprowadził Konrad Gutowski, na czym skorzystał Sladek. Ten sam zawodnik do siatki MKS-u trafił powtórnie z podania Bartłomieja Kręcichwosta, lecz był to już czas doliczony meczu, czasu na to, by losy potyczki odmienić zabrakło.
Niefrasobliwość w defensywie goście przypłacili golami straconymi w 6. i 8. minucie potyczki. Kiedy próbowali grę uspokoić w 20. minucie cios otrzymali kolejny, gdy rzut wolny pośredni z pola karnego zamienił na trafienie dające lędzinianom prowadzenie 3:0 Mateusz Śliwa. I cóż z tego, że przed przerwą Sebastian Smolarz ostemplował poprzeczkę, a Szymon Królak po podaniu Petera Sladka był bliski dopięcia celu, skoro na przerwę bielszczanie udali się w nastrojach minorowych. – Mogliśmy się ocknąć wcześniej, gdyby jeszcze w pierwszej połowie gol dla nas padł, pewnie zrobiłoby się ciekawie – podkreśla Bogusz.
Pościg „dwójka” Podbeskidzia po pauzie w istocie zainicjowała. W 63. minucie indywidualną akcję przeprowadził Konrad Gutowski, na czym skorzystał Sladek. Ten sam zawodnik do siatki MKS-u trafił powtórnie z podania Bartłomieja Kręcichwosta, lecz był to już czas doliczony meczu, czasu na to, by losy potyczki odmienić zabrakło.