Do Bielska-Białej zawita w najbliższą sobotę Lech Poznań. Spotkanie z aktualnym wicemistrzem Polski będzie pierwszym, podczas którego kibice, postawę przegrywających ostatnio „Górali”, śledzić będą z wysokości nowej trybuny.

Podbeskidzie BB

Trzy ostatnie, ligowe porażki z Jagiellonią Białystok, Pogonią Szczecin i Piastem Gliwice, zepchnęły Podbeskidzie do strefy spadkowej. Po 10. kolejkach mniej punktów ma tylko Korona Kielce, jedyny zespół, z którym bielszczanie wygrali w tym sezonie. Boiskowa postawa „Górali” optymizmem nie napawa. Dobre momenty w Gdańsku, Bydgoszczy, czy domowych konfrontacjach z Zagłębiem Lubin i Piastem Gliwice, to zdecydowanie za mało. Podopieczni Czesława Michniewicza na słowa uznania zapracowali w wspomnianym spotkaniu z Koroną. To był jak dotąd jedyny mecz, w którym Podbeskidzie zdominowała rywala, było od niego zdecydowanie lepsze. Wygrało, nie strzelając jednak gola, własnego bramkarza pokonał bowiem Piotr Malarczyk.

Ze strzelaniem bramek bielszczanie mają spore problemy. W dziesięciu spotkaniach, zdobyli tylko osiem, dwa z nich, to jednak „samobóje” (Piotr Malarczyk w meczu z Koroną, Marcin Robak w meczu z Pogonią). Michniewicz w swojej tali nie posiada asa w postaci skutecznego napastnika. W roli klasycznej „dziewiątki” próbowali byli najpierw napastnicy, Fabian Pawela i Krzysztof Chrapek, potem zawodnicy grający raczej w drugiej linii, Marcin Wodecki i Piotr Malinowski. „Malina” w meczu z Piastem zaprezentował swój największy atut, czyli szybkość. Kilka razy urwał się obrońcom, miał okazje strzelecki, ale... No właśnie, pojawia się „ale”. Malinowski nie jest typem snajpera, dla Podbeskidzie zdobył dotąd w Ekstraklasie  tylko jedną bramkę w 53. występach.

Trener Michniewicz rotuje składem, szuka optymalnego ustawienia. Z Piastem na prawej obronie zagrał Mateusz Kupczak, parę środkowych obrońców tworzyli Adam Deja, po którego niepotrzebnym faulu sędzia podyktował, wykorzystany przez gości, rzut karny, i Dariusz Pietrasiak. W wyjściowej jedenastce znalazło się miejsce dla niegrającego ostatnio od pierwszych minut Fabiana Paweli. Efektu punktowego nie ma. Porażka z Lechem może oznaczać kolejne zmiany, m.in. na stanowisku zajmowanym przez... trenera. To może być ostatnia sobota Michniewicza w roli szkoleniowca „Górali”. Nie jest to jednak przesądzone.

Pewna jest natomiast obecność kibiców na stadionie, dla części z nich, to będzie pierwsza sobota na nowej trybunie. Zamknięta trybuna odkryta mogła pomieścić 1496 sympatyków futbolu. Na oddanej do użytku trybunie północna zasiąść może natomiast 2450 osób. Pojemność stadionu wzrosła. Mecz z Lechem obejrzeć będzie mogło 3958 fanów „kopanej”.

Przewidywany skład Podbeskidzia: Rybansky - Sokołowski, Pietrasiak, Telichowski, Górkiewicz - Chmiel, Łatka, Sloboda, Deja, Wodecki - Malinowski