Lider z Czechowic-Dziedzic zagrał pierwszy mecz na wiosnę na naturalnej murawie, choć oczywiście dysponuje sztuczną murawą. Była to jednak decyzja przemyślana. - Po przepracowaniu okresu przygotowawczego na sztucznym boisku, dopiero w minioną środę udało się nam przenieść na naturalną nawierzchnię, gdzie zaliczyliśmy ledwie dwie jednostki treningowe. Decyzja o rozegraniu meczu na głównej płycie była jednak w pełni świadoma, bo choć jego stan pomimo korzystnej aury w ostatnich dniach pozostawiał jeszcze trochę do życzenia, to jednak zważając na pozycję rywala - lepiej na większym boisku mimo wszystko atakować, niż bronić - przyznaje kierownik drużyny MRKS-u, Marcin Chodur. 

 

I trzeba przyznać, że na początku meczu czechowiczanie mieli swoje problemy z boiskową adaptacją, co zaowocowało kilkoma niezłymi okazjami Podhalanki. Żadna z nich nie została jednak zamieniona na bramkę. - Różnica w grze była mocno widoczna, potrzebowaliśmy trochę czasu, aby zaadoptować się do innych warunków, a powiedzieć trzeba, że Podhalanka - pomimo swojej pozycji w tabeli - nie przyjechała do Czechowic tylko po to, by oddać punkty bez walki, o czym świadczył m.in wyrównany początek meczu - dodaje Chodur. 

 

W 19. minucie Daniel Iwanek otworzył wynik meczu i prowadzenia MRKS nie oddał aż do samego końca, choć i później ostatni zespół w V lidze miał swoje okazje. Mecz z liderem pokazał jednak, że w Podhalance tkwi potencjał i przy odrobinie lepszej skuteczności może być to zespół groźny dla rywali. - Uważam, że mogliśmy, i powinniśmy, wyciągnąć więcej z tego spotkania, bo zarówno z gry, jak i sytuacji nie ustępowaliśmy liderowi. O końcowym wyniku zdecydowały indywidualności i jakość piłkarska Łukasza Byrtka i Daniela Iwanka - mówił nam Sebastian Gierat, szkoleniowiec Podhalanki.