
Piłka nożna - I liga
Tydzień Klopp(sów)
Finał Ligi Mistrzów, z triumfującym szkoleniowcem Liverpoolu Jurgenem Kloppem na czele, bezceremonialnie był kluczowym wydarzeniem piłkarskiego przełomu maja i czerwca. Ale nie do końca przyćmił to, czego świadkami byliśmy na naszym beskidzkim „podwórku”. I choć to oczywiście teza podjęta Z PRZYMRUŻENIEM OKA, to przy głębszej analizie stwierdzić należy, że na nudę kibice narzekać jakoś nie mogą. W przeciągu tygodnia „smaczków” do przytoczenia bez zbędnej zwłoki pojawiło się bez liku.
Poprawiająca się aura spłatała figla w Dankowicach. Mecz „okręgówki” pomiędzy Pasjonatem i Góralem się nie odbył, bo boisko boczne na terenie kompleksu (znów!) było w stanie opłakanym. Z Żywca udała się więc... wycieczka do oddalonej o około 40 kilometrów podbielskiej miejscowości. Cóż – można było zapobiec fermentowi, tym bardziej, że przy okazji potyczek w Dankowicach różne „hece” już się w przeszłości zdarzały.
Nie wiadomo czy to już wychodzące słońce, czy może wprost przeciwnie jego niedostatek przyczyniły się do liczenia (czyt. jego braku) kartek w Radziechowach i Wieprzu. Mikołaj Stasica, zamiast pauzować za 4 „żółtka”, wybiegł na boisko w derbowym starciu z MRKS-em Czechowice-Dziedzice. Efekt owego to w oczywisty sposób walkower. I dobrze z punktu widzenia GKS-u, że wcześniej zespół uzbierał odpowiednią ilość punktów, bo widmo „okręgówki” byłoby przez niefrasobliwość cokolwiek realne.
Ewidentnie „zagapiły się” w mijającym sezonie piłkarki Mitechu. Po dekadzie występów w elicie klub spadł do I ligi, co rozczarowanie stanowi konkretne. W Żywcu punkty i owszem liczono właściwie, ale tych po stronie Mitechu było... zwyczajnie zbyt mało. Podobnie, jak goli, choć meczów, w których podopieczne Eweliny Prokop winny zwyciężać na podstawie przebiegu gry nie brakowało. Szkoda o tyle, że – w obiektywnej ocenie – potencjał żywieckiego zespołu był wyższy niż finalny przedostatni „plac” w ekstraligowej tabeli.
Kamyczek do ogródka wrzucić należy i Podbeskidziu. W mediach szumnie awizowano opcję sprowadzenia eks-kadrowicza Sebastiana Boenischa. Ba! Samego zawodnika można było spotkać na bielskiej „Starówce”, paradującego już z koszulką Podbeskidzia. Nic jednak z transferu zapowiadanego jako hitowy nie wyszło. Ponoć na przeszkodzie stanęły kwestie zdrowotne, co też trudno uznać za zaskoczenie wobec wielu perypetii obrońcy z kontuzjami w ostatnich latach.
Ruszył tymczasem nasz facebook'owy mundial z udziałem beskidzkich klubów i... już na wstępie ci mniejsi dali swoistego „pstryczka” możniejszym. Od Rekordu więcej wirtualnych „goli” zanotował Cukrownik, a Podbeskidzie kibicowsko nie sprostało strumieńskiej Wiśle. Wiemy, że to tylko zalążek dalszych emocji, a pełna mobilizacja jeszcze przed nami.
Nie wiadomo czy to już wychodzące słońce, czy może wprost przeciwnie jego niedostatek przyczyniły się do liczenia (czyt. jego braku) kartek w Radziechowach i Wieprzu. Mikołaj Stasica, zamiast pauzować za 4 „żółtka”, wybiegł na boisko w derbowym starciu z MRKS-em Czechowice-Dziedzice. Efekt owego to w oczywisty sposób walkower. I dobrze z punktu widzenia GKS-u, że wcześniej zespół uzbierał odpowiednią ilość punktów, bo widmo „okręgówki” byłoby przez niefrasobliwość cokolwiek realne.
Ewidentnie „zagapiły się” w mijającym sezonie piłkarki Mitechu. Po dekadzie występów w elicie klub spadł do I ligi, co rozczarowanie stanowi konkretne. W Żywcu punkty i owszem liczono właściwie, ale tych po stronie Mitechu było... zwyczajnie zbyt mało. Podobnie, jak goli, choć meczów, w których podopieczne Eweliny Prokop winny zwyciężać na podstawie przebiegu gry nie brakowało. Szkoda o tyle, że – w obiektywnej ocenie – potencjał żywieckiego zespołu był wyższy niż finalny przedostatni „plac” w ekstraligowej tabeli.
Kamyczek do ogródka wrzucić należy i Podbeskidziu. W mediach szumnie awizowano opcję sprowadzenia eks-kadrowicza Sebastiana Boenischa. Ba! Samego zawodnika można było spotkać na bielskiej „Starówce”, paradującego już z koszulką Podbeskidzia. Nic jednak z transferu zapowiadanego jako hitowy nie wyszło. Ponoć na przeszkodzie stanęły kwestie zdrowotne, co też trudno uznać za zaskoczenie wobec wielu perypetii obrońcy z kontuzjami w ostatnich latach.
Ruszył tymczasem nasz facebook'owy mundial z udziałem beskidzkich klubów i... już na wstępie ci mniejsi dali swoistego „pstryczka” możniejszym. Od Rekordu więcej wirtualnych „goli” zanotował Cukrownik, a Podbeskidzie kibicowsko nie sprostało strumieńskiej Wiśle. Wiemy, że to tylko zalążek dalszych emocji, a pełna mobilizacja jeszcze przed nami.