To był typowy pucharowy mecz. Drużyna z niższej ligi chciała się postawić wyżej notowanemu rywalowi. Momentami brakowało nam świeżości, wychodziły trudy niedzielnego meczu, a zespół z Międzyrzecza był bardzo zmotywowany. Ostatecznie wszystko skończyło się po naszej myśli - mówi trener GLKS-u, Krzysztof Bąk. 

 

Spotkanie lepiej ułożyło się dla a-klasowicza z Międzyrzecza. Gospodarze objęli prowadzenie w 20. minucie, po tym, jak Kacper Śledziak niefortunnie posłał piłkę do własnej bramki po zamierzaniu z rzutu rożnego. Wilkowiczanie niemal natychmiastowo ruszyli do odrabiania strat. Nieudane próby zanotowali m.in. Daniel Kasprzycki Dominik Kępys. Ten drugi w końcu jednak dopiął swego w 35. minucie, gdy doprowadził do remisu, przytomnie odnajdując się w zamieszaniu pod bramką rywala. 

 

 

Druga odsłona spotkania pozbawiona była "fajerwerków". Dużo było walki, twardych starć, a mało piłkarskiego kunsztu. W tych realiach lepiej odnaleźli się jednak zawodnicy GLKS-u, którzy przechylili szalę wygranej na swoją korzyść. W 75. minucie faulowany w polu karnym rywala był Kępys i właśnie sam poszkodowany zamienił "11" na bramkę dającą kolejną pucharową przepustkę.