Leże sobie na materacu i rozmyślam o autentyczności, udawaniu bez umiaru, o teatrze...

Kuba Abrahamowicz Jest październik i słońce dopieszcza mnie w ogródku.

Cisza.

Las Cygański taki spokojny...

Do czasu.

Właśnie w centralnej chwili mojej bardzo zaangażowanej twórczości intelektualnej, dzięki której uważam się za inteligenta, słyszę zniekształcony głos z megafonu przejeżdżającego samochodu, nawołującego do głosowania na kandydata na ważną funkcję w mieście, który jest doświadczony, mądry, a przede wszystkim uczciwy.

„No, to jestem szczęściarzem!” – zauważyłem w duchu.

I chciałem rozpoznać nieznaną mi postać wyłaniającą się z opisu narratora, postać, która – chcąc nie chcąc – włączyła się w moje rozmyślania. Podniosłem się i podszedłem do ogrodzenia dziękując Losowi, że …

No, nie! Zatkało mnie!

Zobaczyłem zdjęcie kandydata. Był śliczny! Gładka cera, lat kilkanaście – na taki wiek go oceniłem – świetnie skrojony garnitur i szczery uśmiech.

Pomyślałem: „Tak, to On! Młody i Uczciwy! Nareszcie! Ta świeżość i autentyczność przyda się wśród radzących w moim mieście”. (ale wiersz, ale puenta!)

I...

I trochę ta uczciwość nie pasowała mi, jak puzzle z różnych pudełek. Bo ten fotoszop... Ta fotka... Przypomniałem sobie całe tysiące uczciwych twarzy na banerach, bilbordach, ulotkach, kalendarzach, a szczególnie na słupach oświetleniowych. Takie prawdziwe, takie bezzmarszczkowe, wypełnione harmonią.

Nie zagłosowałem na Tego Młodego Uczciwego. Taki jestem.

Jak wielu Bielszczan, którzy nie mogą się z czymś pogodzić, czegoś nie potrafią zrozumieć, ciągle się burzą o jakieś pryncypia.

Pocieszam się, że takich jak ja jest więcej niż pluton, chociaż nasze rozstrzelanie nikomu nie robi krzywdy.

A miałem takie miłe myśli na początku...

Hamlet zastanawia się: „Czy lepiej stoczyć walkę z losem i mężnie się z nim zmagać? A może lepiej pójść spać...?”

Lepiej pójść spać, co niniejszym czynie i Was do tego namawiam.

Kuba Abrahamowicz