W Makowie Podhalańskim zespół Halniaka skarcił gości z Oświęcimia za lekceważące podejście do spotkania i na pożegnanie Solarzy z IV ligą odprawił ich z bagażem trzech goli.

Sola_Oswiecim 1

Trener Sebastian Stemplewski obiecał walkę o każdy punkt do samego końca. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że po zapewnieniu sobie awansu do III ligi, biało-czerwonym zależało już jedynie na dograniu sezonu. Po zapewnieniu sobie awansu świeżo upieczony mistrz miał ogromne problemy z Borkiem Kraków. Później przegrał z Jutrzenką Giebułtów. Do Makowa Podhalańskiego pojechało zaledwie czternastu zawodników, a na ławce zasiadł kontuzjowany Jakub Snadny oraz dwóch rezerwowych bramkarzy. – Szansę otrzymali ci, którzy ostatnio mieli mniej okazji do gry – tłumaczył obecność rezerwowych w pierwszym składzie trener Soły.

Spotkanie świetnie ułożyło się dla gospodarzy, którzy już po siedmiu minutach prowadzili 2:0. Najpierw po dośrodkowaniu z rzutu wolnego gola zdobył Bartosz Praciak, a chwilę później, po rzucie rożnym, piłkę skierował do siatki Dariusz Szymoniak. Obie bramki padły po uderzeniach głową. – Po tych siedmiu minutach mecz był już właściwie rozstrzygnięty. Nie może być tak, że po zaledwie dwóch wrzutkach przegrywamy dwoma bramkami. Być może ze względu na awans byliśmy rozkojarzeni, ale to w żaden sposób nas nie usprawiedliwia – przyznał po meczu obrońca gości, Adrian Stanek.

Trzeci gol, już w drugiej połowie, także padł po stałym fragmencie gry. – Nie pamiętam tak wysokiej porażki chyba od meczu z Jałowcem Stryszawa. Żal tak wysokiej porażki, bo mieliśmy swoje okazje – dodał trener Stemplewski. To najwyższa porażka Solarzy od prawie... dwóch lat.

Halniak Maków Podhalański – Soła Oświęcim 3:0 (2:0) 1:0 Praciak (2') 2:0 Szymoniak (7') 3:0 Szewczyk (69')

Soła: Talaga – Nowak, Wadas, Sałapatek, Stanek, Gleń, Stróżak, Janeczko, Domański, Jasiński, Niewiedział (84' Baluś) Trener: Stemplewski