Wprawdzie po kwadransie konfrontacji z Babią Górą Sucha Beskidzka można było odnieść wrażenie, że kolejna kanonada wisi w powietrzu, to początkowe łupy strzeleckie V-ligowca z Łękawicy okazały się jedynymi w toku sparingu. Przy sytuacjach z 3. i 15. minuty asysty zaliczał Damian Chmiel, a finalizacji dokonywali Mykhailo Lavruk oraz Seweryn Caputa. – Dominowaliśmy w tej połowie meczu niepodważalnie, ale skuteczność mocno szwankowała – przyznaje Krzysztof Wądrzyk, trener Orła, wspominając o doskonałych i zmarnowanych jednocześnie okazjach Chmiela, Caputy czy Filipa Moiczka.

Bez fajerwerków upłynęła także rewanżowa odsłona. – Tempo gry trochę siadło. W naszym składzie pojawiło się trochę rotacji, do tego zmiana ustawienia z nastawieniem na właściwą organizację w grze obronnej. Nie chcieliśmy przede wszystkim stracić gola, bo w poprzednich spotkaniach te błędy się jednak pojawiały – klaruje szkoleniowiec łękawiczan. Ci kilka szans sobie wypracowali, ale wynik ustalony w premierowym kwadransie ani drgnął.