W tym meczu było wszystko, co w futbolu najlepsze. Sporo ofensywnych akcji, bramki, bramki nieuznane, rzut karny, czerwona kartka w końcówce meczu... aż żal, że widzowie nie mogli zobaczyć tego starcia, które ostatecznie było dość pechowe dla gospodarzy. – Plus jest taki, że jest to optymistyczny prognostyk na przyszłość, bo graliśmy naprawdę niezłą piłkę. Mam też nadzieję, że limit pecha już wykorzystaliśmy, bo w tym meczu mieliśmy go sporo – komentuje zawodnik Orła, Piotr Jaroszek. 



Mecz lepiej się ułożył dla przyjezdnych. LKS cieszył się z prowadzenia po niespełna kwadransie gry. Maciej Felsch z ostrego kąta głową ulokował piłkę w siatce, wykorzystując złe ustawienie bramkarza Orła. Potem byliśmy świadkami dobrych prób ofensywnych z jednej, jak i z drugiej strony, lecz finalnie rezultat 1:0 utrzymał się do końca premierowej odsłony spotkania.

Sporo działo się po zmianie stron. W 62. minucie mieliśmy ponownie remis, gdy Bartłomiej Borak niefortunnie wpakował piłkę do własnej siatki po dograniu Jakuba Krasnego. Chwilę później gola zdobył Rafał Hałat, lecz arbiter w tej sytuacji odgwizdał spalonego, z czym nie zgadzali się piłkarze Orła. W 69. minucie zawodnicy mieli doskonałą okazję, aby objąć prowadzenie, lecz rzutu karnego podyktowanego na Hałacie nie wykorzystał Jaroszek. Górą w tym pojedynku był Patryk Kierlin.

W samej końcówce czerwoną kartkę, w konsekwencji dwóch żółtych, ujrzał młody zawodnik gospodarzy, Jakub Michalec. To dodało wiatru w żagle piłkarzom LKS-u, którzy w końcówce przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. W 90. minucie Felsch precyzyjnie uderzył zza "16", czym dał wygraną swej ekipie.