Walka przez sezon, zgodność na koniec
Pierwotny kalendarz rozgrywek nie zakładał co jasne, że sezon w lidze okręgowej zakończy się starciem najlepszych ekip w stawce, ale tak właśnie się stało - dziś w Wilkowicach miejscowi w arcyciekawie zapowiadającym się meczu podejmowali mistrza z Jasienicy.
Choć już od pewnego czasu wiadomym było, że to zespół z Jasienicy zostanie mistrzem, a wraz z wilkowiczanami zdobędzie w świetnym stylu promocję do V ligi śląskiej, to czołowe drużyny potraktowały spotkanie poważnie. Z różnych względów nie przystąpiły do niego w składach optymalnych, co nie przeszkodziło w zaprezentowaniu jakości, która była istotnym czynnikiem dominowania w stawce „okręgówki”.
Co najbardziej rzucało się w oczy, to konsekwencja oraz solidność poczynań w destrukcji i defensywie, przez co sytuacji bramkowych zbyt dużo kibice nie oglądali. Gola dla Drzewiarza przed pauzą zdobyć mógł Mateusz Wajdzik, ale zabrakło mu centymetrów, by skorzystać z dośrodkowania Adama Waliczka. Po przeciwnej stronie w „16” przedarł się Maciej Marzec, ale uderzył zbyt lekko w „krótki” róg, aby pokonać Pawła Górę. Otwarcie wyniku stało się faktem w 58. minucie. Stratę piłkarzy z Wilkowic wykorzystali do spółki podający w tempo Dawid Prosiński i pokonujący Grzegorza Juraszka w sytuacji „oko w oko” rezerwowy dziś Szymon Królak. I długo po tym zdarzeniu wydawało się, że punkty pojadą do Jasienicy, a mistrz zrewanżuje się swojemu głównemu w tym sezonie konkurentowi za jesienne rozstrzygnięcie...
Przyjezdni nie ograniczali się wyłącznie do bronienia dostępu do własnej „świątyni”, by wspomnieć o sytuacji Prosińskiego, którego groźny strzał obronił bramkarz GLKS SferaNet. Podopieczni Krzysztofa Bąka – co znamienne w dużej mierze wychowankowie w wieku młodzieżowca – robili co mogli, aby nie zawieść swoich kibiców podczas końcowego akcentu sezonu. Próbowali m.in. Marzec i Mateusz Fiedor, ale obu snajperski nos zawodził. W 90. minucie na rzecz miejscowych podyktowany został rzut wolny, do piłki podszedł Jakub Czadankiewicz, doskonałym uderzeniem lewą nogą dokonując kluczowej korekty bilansu bramkowego w beskidzkich derbach. Za moment nawet wilkowiczanie mogli przechylić szalę na swoją korzyść. Dominik Kępys dograł na 5. metr do Marca, którego zastopował Góra, a poprawka Fiedora poszybowała ponad poprzeczką.