SportoweBeskidy.pl: Nie sposób nie zacząć od zakończonego sezonu dla siatkarek BKS Bostik. Finalne 6. miejsce w Tauron Lidze rozczarowuje czy jednak satysfakcjonuje?
Wiktor Krebok:
Przed sezonem mówiłem, że lokaty 5-6. będzie trzeba uznać za naprawdę dobre, więc według mnie zespół należy ocenić bardzo pozytywnie za to, czego dokonał. Niczego więcej, realnie oceniając siły poszczególnych drużyn, w tym i BKS-u, nie można się było spodziewać. Wyżej w tabeli sklasyfikowane zostały same ekipy mocniejsze kadrowe.

SportoweBeskidy.pl: Ale przed rywalizacją w fazie play-off apetyty zostały rozbudzone, bo bielszczankom przyszło mierzyć się z zespołem, z którym w sezonie zasadniczym wygrać potrafiły...
W.K.:
Sezon zasadniczy często nijak ma się do fazy play-off. Opierając się tylko na wynikach, w tym przypadku wygranych meczach BKS-u z zespołem z Łodzi, można było liczyć na powtórkę, natomiast widoków na to nie było żadnych. Przypomnę, że gdy ogłoszony został przed sezonem skład bielskiej drużyny, nie brakowało opinii, które w ogóle nie dawały szans siatkarkom BKS-u na miejsce w czołowej „8”. Zastanawiano się o co chodzi i czym kierowano się przy doborze składu, a tymczasem okazało się, że stworzony został fajny i ciekawy zespół. Moją uwagę zwróciło jednak, że początek sezonu był w wykonaniu tej drużyny lepszy. Na finiszu, i trudno mi stwierdzić z czego to wynikało, aż takiej walki i zaciętości w grze, jak wcześniej nie widziałem.

SportoweBeskidy.pl: A pamięta pan dawne czasy? Po utracie szansy gry o medal trener Bartłomiej Piekarczyk zostałby kiedyś zwolniony pewnie jeszcze tego samego dnia.
W.K.:
Rzeczywiście tak było, ale od tamtego czasu zmienił się na szczęście statut klubu i nie ma w nim zapisu, że siatkarki BKS-u muszą mieć medal (śmiech). Chciałoby się czegoś więcej i powrotu do walki o czołowe laury. Ale zespół jest na dobrej drodze. Ola Jagieło jako prezes daje sobie radę, teraz wszystko zależeć będzie od mądrości w doborze składu. Pewne jest, że wymaga on roszad.

SportoweBeskidy.pl: Co konkretnie ma trener na myśli?
W.K.:
Koniecznie trzeba znaleźć solidną rozgrywającą. Ta pozycja to od pewnego czasu „pięta Achillesowa” BKS-u. Wystarczy spojrzeć na zespół z Radomia, do którego dołączyła Kasia Skorupa i od razu spowodowało to znaczne podniesienie poziomu. Kolejna moim zdaniem pilna potrzeba to zakontraktowanie wyższych środkowych bloku. Jeśli chce się bić o medal jest to konieczne, co przykład innych drużyn doskonale pokazuje. W końcowej fazie sezonu objawieniem była Karolina Drużkowska w roli środkowej. Na takie dziewczyny warto stawiać i niewątpliwym plusem jest to, że trener nie bał się tego, choć oczywiście w jakimś stopniu wymusiła to sytuacja kadrowa. Może warto zastanowić się nad sprowadzeniem mniejszej liczby zawodniczek, ale za to wyraźnie gwarantujących jakość, a nie jedynie uzupełniających ławkę.
 



SportoweBeskidy.pl: A siatkarze BBTS-u? Wydawało się w trakcie sezonu, że przez ligę przejdą niczym burza...
W.K.:
Dostrzegam tu bardzo istotny problem. Nie jest żadną tajemnicą, że zawsze powinno się robić jakiś plan, strategię, a później w tym obranym kierunku podążać. Przy tak mocnym składzie, jak na I-ligowe warunki, BBTS musiał mieć jasny cel awansu do Plus Ligi. Ciężko mi zrozumieć to, że po raz kolejny drużyna na etapie, gdy do decydujących rozstrzygnięć daleko, uparcie walczy o nie mający żadnej wagi puchar, jakby właśnie to były najważniejsze rozgrywki. Kompletnie nic z tego nie wynika poza jakimiś zachwytami płynącymi z samego klubu. A tymczasem właśnie po zdobyciu tego niby-trofeum drużyna dostała „czkawki”.

SportoweBeskidy.pl: A może to nie jest „kapela” na Plus Ligę?
W.K.:
Niestety coraz więcej na to wskazuje. Ale trudno mi pojąć, jak zespół, w którym rezerwowym jest Paweł Gryc, który w poprzednim sezonie zaczynał świetnie sobie radzić w Plus Lidze, przegrywa w ogóle mecz na poziomie I-ligowym. Zamiast przystąpić do fazy play-off bijąc wszystkich rywali po kolei, bielszczanie rozpoczną ten etap z 3. miejsca i bez atutu własnego parkietu w prawdopodobnych konfrontacjach z najlepszymi. Będzie bardzo ciężko odzyskać formę z wcześniejszego etapu sezonu, zwłaszcza, że w żaden sposób władze klubu nie zareagowały na „zjazd”, który nastąpił.

SportoweBeskidy.pl: Jakieś drastyczne działania chyba nie były potrzebne?
W.K.:
W Lublinie też jakoś nie działo się nic niepokojącego, a jednak wzmocniono sztab szkoleniowy Dariuszem Daszkiewiczem. Widzieliśmy tego efekt. W Bielsku-Białej mamy pierwszego trenera i... w zasadzie tyle, bo nie widać sztabu, który by go profesjonalnie wspomagał. Dodam, że część klubów skorzystała też z możliwości wzmocnienia swoich drużyn w trakcie ligi. W BBTS liczą chyba, że Oleg Krikun zapewni awans. Rozumiem, że to w klubie ulubieniec, ale w ubiegłym sezonie borykał się z kontuzją barku w najważniejszym momencie. Teraz też obniżył loty i już słyszę, że to wskutek koronawirusa. Nic dobrego to nie wróży. Stawia się poza tym na 20-letniego Argentyńczyka w roli przyjmującego, który w kluczowych meczach pewnie „wysiądzie”, bo trudno, aby dźwigał ciężar grając „pod ciśnieniem” na tak newralgicznej pozycji.

SportoweBeskidy.pl: Plus Ligi w nowym sezonie siatkarskim w Bielsku-Białej nie będzie?
W.K.:
W telewizorach mieszkań na osiedlowych blokach jest chyba najbardziej prawdopodobna. Bo jak już wspomniałem – przyjęto moim zdaniem błędne założenia, nie wyciągnięto w porę wniosków i niepotrzebnie łapano kilka srok za ogon. Chyba wszyscy liczyliśmy, że Jarek Macionczyk pięknie zwieńczy karierę prowadząc drużynę do awansu, ale będąc zupełnie szczerym nieszczególnie się na to zapowiada.