Patrząc na sytuację w ligowej tabeli po rundzie jesiennej ekipy Wisły Ustronianki, można mówić o pewnym niedosycie. Wszak po rewelacyjnym, ubiegłym sezonie, apetyty na kolejny dobry wynik było spore.

Ale ligowa rzeczywistość, okazała się dla wiślan zupełnie inna. Już początek sezonu pokazał, że o powtórkę z wiosny minionego sezonu będzie zwyczajnie trudno. Bowiem choć podopieczni Mirosława Szymury mieli – wydawałoby się – korzystny „kalendarz”, to jednak w pierwszych trzech kolejkach, drużyna grając we wszystkich tych meczach w roli gospodarza, zdobyła tylko dwa punkty. I choć zespół potrafił wypracowywać pod bramką rywala groźne sytuacje, gro z nich zmieniając na gole, to jednak we własnym polu karnym grał równie fantazyjnie. I w takim tonie przebiegała niemalże cała jesień z udziałem wiślan. Tyle tylko, że w niektórych spotkaniach w ofensywie brakowało „armat”, zaś defensywa „grzeszyła” każdorazowo. Toteż nie dziwi fakt, że mimo iż 18. zdobytych punktów nie przynosi drużynie złej oceny, to jednak niedosyt pozostaje. Wszak grając uważniej i pewniej w destrukcji, obecnie zespół byłby z pewnością wyżej w ligowej hierarchii.  Szansa na poprawę, nadejdzie jednak dopiero wiosną. Już z nowym szkoleniowcem na ławce – Tomaszem Wuwer, a także – co w obecnej sytuacji organizacyjnej klubu z Wisły jest zrozumiałe – przemeblowaną kadrą zawodniczą.

Wisla Ustronianka DrzewiarzO dokonaniach drużyny z Wisły, ale także pozostałych beskidzkich czwartoligowcach w kontekście rundy jesiennej, rozmawialiśmy z Mirosławem Szymurą, który po zakończeniu zmagań rozstał się z Wisłą Ustronianką.

- Jak wygląda ocena jesieni z perspektywy prowadzonego przez pana zespołu? M.S.: - Nie sposób uciec od tego, co wydarzyło się w zeszłym sezonie. Odnieśliśmy spory sukces, więc na myśl przychodzą porównania względem poprzednich rozgrywek. Wtedy, po jesieni mieliśmy 27 punktów, więc więcej niż obecnie. Ale w bieżących rozgrywkach sporo punktów straciliśmy na własne życzenie. Owszem, były słabe mecze, jak spotkania z Iskrą Pszczyna, GKS-em Jastrzębie czy Bojszowami. Te porażki chluby nam nie przynoszą, ale w pozostałych meczach traciliśmy punkty we frajerski sposób. Patrząc jednak ogólnie na ekipę z Wisły, na ten trzeci rok w IV lidze, obecny wynik nie jest zły. Po prostu poprzedni, bardzo dobry sezon mocno zaostrzył apetyty, kiedy ocieraliśmy się o podium. Teraz, pojawiła się sinusoida i automatycznie duży niedosyt.

- Która Wisła jest bliższa rzeczywistości - ta z minionej rundy, czy wcześniejszej wiosny? M.S.: - Wydaje mi się, że mimo wszystko, poprzedni sezon był nieco nad wyraz. W chwili obecnej w Wiśle nie ma szansy na to, żeby mierzyć wyżej, niż w zeszłym sezonie. Co oczywiście nie oznacza, że kiedyś takiej możliwości nie będzie. To była jednak taka granica możliwości. Marzyło mi się, żebyśmy byli solidnym czwartoligowcem. I w poprzednich rozgrywkach osiągnęliśmy świetny wynik, nieco ponad stan. Obecnie, drużyna jest na 10. miejscu, według mnie ciut za nisko. Docelowym miejscem dla tej ekipy była 8. pozycja, czyli środek tabeli. I w tym miejscu widziałem właśnie ten zespół. Bo strona sportowa to jedno, a organizacja to druga sprawa. Tutaj, cały czas wspierali nas mocno prezesi Wuwer i Pilch. Ale chcąc mierzyć wyżej, ciężko opierać pracę na nielicznej grupie osób. Dlatego wydaje mi się, że to ten obecny zespół jest bliższy rzeczywistości, choć w tabeli powinien być jednak nieco wyżej. - Czy uważa pan, że zmiana trenerska była w tej sytuacji konieczna? M.S.: - Zmiana w pewien sposób była podyktowana sytuacją, w jakiej znalazł się klub. Sam prezes Wuwer przyznał, że obecnie jest nieco problemów, toteż potrzebny jest pewien zwrot. Dlatego też rolę szkoleniowca powierzono Tomkowi Wuwerowi, zaś w klubie ma pojawić się większe grono zawodników miejscowych, a także z okolicznych miejscowości. Z pewnością będzie więc też sporo zmian w kadrze zawodniczej. Co nie zmienia faktu, iż jestem przekonany, że drużyna ta będzie w stanie skutecznie rywalizować wiosną.

Natomiast czy zmiana ta była potrzebna? Według mnie, nie. Owszem, ponieśliśmy trzy wysokie porażki, ale patrząc na moją pracę uważam, że nie mam czego wstydzić się. Choćby patrząc na pozostałe beskidzkie drużyny, jesteśmy tuż za Czarnymi-Góral. Wiele osób zresztą myślało, iż odchodzę z Wisły, bo dostałem inną propozycję. Tymczasem zmiana ta była podyktowana względami organizacyjnymi.

- Jak oceniamy beskidzkich IV-ligowców na tle całych rozgrywek? M.S.: - Trudno oceniać nasze drużyny, bo w większości trenerzy tych ekip to znajomi, dobrzy koledzy. Więc ta ocena, zawsze w jakimś stopniu będzie subiektywna. Ale próbując patrzeć z boku i odnosząc się tylko do tabeli można powiedzieć, że Czarni-Góral zaprezentowali się ze świetnej strony, a Wisła przeciętnie. Żywczanie, odrodzili się zresztą niczym feniks z popiołów. Bo choć ta drużyna w poprzednich rozgrywkach również osiągnęła sukces, to wszyscy pamiętamy, w jak trudnych warunkach pracował Maciek Mrowiec. Sporo było zresztą wówczas słychać o kłopotach organizacyjnych ekipy z Żywca. Ale udało się to wszystko ustabilizować, wrócił Stolarczyk, pozostał Żołna czy Szymoński.  Próbując oceniać systemem szkolnym, ekipie z Żywca trzeba postawić piątkę z plusem. Jeśli chodzi o Wisłę Ustroniankę, dałbym natomiast minus cztery. Pozycja naprawdę nie jest zła, a minus za trzy wysokie porażki. Drzewiarz? Dostatecznie. Ale też trener Biskup miał sporo problemów kadrowych, kontuzji, a także absencji kartkowych. Szczególnie w drugiej połowie rundy jesiennej drużyna grała przyzwoicie, ale brakowało też szczęścia, stąd wynik nieco słabszy od oczekiwanego. Ostatnia z naszych drużyn – Spójnia Landek, to typowy syndrom beniaminka. Bo choć w drużynie były spore nadzieje, a zespół grał ambitnie, to jednak przez całą rundę płacił frycowe. Ogromną pracę wykonali działacze, to był  historyczny sukces tej miejscowości, ale cztery zdobyte punkty muszą dać negatywną ocenę. Ale nie skazywałbym tej ekipy na pożarcie. Zmienili trenera, chcą podjąć rękawicę i walczyć, co bardzo mi imponuje. Dlatego będę trzymał kciuki za ten zespół.

Ciekawostki:

* porażka w Pszczynie z Iskrą 0:7, była najwyższą przegraną zespołu w historii gier w IV lidze,

* Wisła Ustronianka legitymuje się najgorszą defensywą w lidze, obok Fortecy Świerklany – 39. straconych goli

* napastnik Adam Kozielski jest na trzecim miejscu w klasyfikacji strzelców z dorobkiem 9. goli,

* w pierwszym oficjalnym meczu sezonu (Puchar Polski z LKS-em Goleszów), drużyny nie prowadził Mirosław Szymura. Szkoleniowca przebywającego na urlopie zastąpił wówczas obrońca ekipy z Wisły – Kamil Kotrys,

* w premierowym sezonie w IV lidze drużyna po 16. meczach także była na 10. miejscu. Wówczas, sezon ukończyła na 12. pozycji.

Wisła Ustronianka10. miejsce, 18. punktów (4 zwycięstwa, 6 remisów, 6 porażek), bilans u siebie: 3-3-3, bilans na wyjeździe: 1-3-3, stosunek bramkowy 26:39.