To już piąte trofeum Superpucharu Polski dla Rekordu Bielsko-Biała. Jego zdobycie w tym roku nie było jednak "łatwe i przyjemne". Piast Gliwice, mimo iż był po meczach w fazie preeliminacji Ligi Mistrzów, to jednak ambitnie dotrzymywał kroku "rekordzistom", którzy chcieli wziąć "rewanż" za odebranie im tytułu mistrza Polski. Cechy wolicjonalne, w połączeniu z nienaganną techniką, wyrachowaniem i odpowiednim przygotowaniem taktyczno-motorycznym sprawiły, iż to Rekord wygrał tę batalię. 

 

 

Od pierwszej syreny biało-zieloni postawili na twardą, agresywną grę. Gliwiczanie w pierwszej połowie byli bezproduktywni w ofensywie. "Rekordziści" natomiast stale zagrażali bramce Piasta, lecz w niej cuda wyczyniał Kiryło Cypun. Patentu na pokonanie najlepszego golkipera ostatnich mistrzostw Europy nie znaleźli: Sebastian Leszczak, Michał Kubik oraz Michał Marek. Finalnie pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem, lecz nie wykorzystane sytuacje wcale nie zdemotywowały podopiecznych Jesusa Lopeza Garcii. A wręcz przeciwnie... 

 

W 31. minucie Kamil Surmiak - w końcu - znalazł receptę na pokonanie Cypuna po dobitce uderzenia Mikołaja Zastawnika. Wcześniej byliśmy świadkami otwartej gry z obu stron, bez konkretów. Bartłomiej Nawrat, bramkarz Rekordu w drugiej części meczu miał sporo pracy, lecz za każdym razem ze swych obowiązków wywiązywał się wzorowo. A jak nie on, to na przeszkodzie drużynie Gliwic słupek, jak w końcowej fazie meczu. Pod koniec batalii o Superpuchar Polski gliwiczanie zdecydowali się na wariant z wycofanym bramkarzem i... to był ich gwóźdź do przysłowiowej "trumny". W 38. minucie Artur Popławski wykorzystał złe rozegranie rzutu rożnego Piasta i niemal spod własnej bramki trafił do pustej "świątyni" mistrza Polski.