Przednie widowisko, na koniec 2023 roku, zobaczyli kibice zgromadzeni w hali w Cygańskim Lesie. O sporą dozę emocji postarali się dziś "rekordziści", którzy przeszli swoistą podróż z "piekła do nieba". W takich spotkaniach buduje się jednak DNA drużyny i scala kolektyw.

 

Premierowa odsłona będzie dla Rekordu do wyciągnięcia wniosków i zapomnienia. Bielszczanie nie przypominali tej ekipy, która w ostatnich dziewięciu meczach notowała zwycięstwa. Sporo niedokładności, chaosu w ofensywnych poczynaniach. Nic więc dziwnego, iż szansę na sprawienie sensacji wyczuli "legioniści", którzy w 9. minucie objęli prowadzenie za sprawą gola Davidsona Silvy. "Uskrzydleni" goście nie zamierzali na tym poprzestać i 8. minut później Rekord przegrywał już 0:2, gdy Rui Pinto wykorzystał szybki atak swojej drużyny po stracie Stefana Rakicia. Sygnał do odrabiania strat dał tuż przed przerwą Mikołaj Zastawnik. Reprezentant Polski świetnym wolejem nie dał szans Tomaszowi Warszawskiemu na skuteczną interwencję. 

 

O ile za pierwszą połowę bielszczan należy ganić, tak za drugą drużynie Jesusa "Chusa" Lopeza należą się gromkie brawa. Kilkadziesiąt sekund po rozpoczęciu kolejnej odsłony spotkania do remisu doprowadził Artur Popławski po pięknej akcji swej drużyny. W 29. minucie Rekord już prowadził i to nie zmieniło się już do końca meczu. Gol na 3:2 to dzieło Tomasza Luteckiego, który spuentował dogranie od Rakicia. W 35. minucie były król strzelców Futsal Ekstraklasy wcielił się tym razem w rolę asystenta przy trafieniu Michała Kubika. "Koncertowy" występ w drugiej połowie zwieńczył Rakić, karcąc Legię za grę z lotnym bramkarzem celnym strzałem spod własnej bramki.